Quantcast
Channel: the garden - Blog Kasi & Andrew Bellingham
Viewing all 126 articles
Browse latest View live

Karczochy, kartofelki ... ogród użytkowy to naprawdę FAJNA rzecz!

$
0
0

Lato jest dla mnie chyba najbardziej pracowitą porą roku. Nawał roboty na wszystkich frontach i jeszcze na kilku dodatkowych ;-) No, ale niestety latem są też wakacje - a tak się składa, że mieszkam w bardzo 'wakacyjnej' części Kaszub i generalnie ciężko mi w tej atmosferze w ogóle coś robić ... poza jeziorami, kajakami i pogaduszkami z moimi nowymi koleżaneczkami ze wsi na pomoście przy lemoniadowej shandy ;-) Tak więc wstaję już o 5 rano i w czasie, gdy 'normalny'świat śpi - nadrabiam zaległości, które mi się okropnie napiętrzyły po wycieczce do angielskich ogrodów. Jednym z priorytetów jest publikacja tego posta, który napisałam właściwie aż 2 tygodnie temu ...
 




Załóżmy więc, że jest pierwsza połowa lipca. Na rabacie jest baaaardzo niebiesko i totalny nieład artystyczny ... tak się to nazywa, żeby było dobrze ;-) ...
 
hmmmmmmmmm .......   wygląda słodko i naprawdę w bardzo wiejskim stylu, ja jednak wiem i męczy mnie to bardzo - w tym roku nie udało mi się poświęcić tym rabatom wystarczająco czasu i teraz nie jest najlepiej. Moje profesjonalne oko i dusza cierpią ... nie czepiam się, ale ja to widzę ;-(


 
 
Oczywiście ostróżeczki są boskie - trudno o drugi, tak śliczny kwiat. Jest delikatny, ale jednocześnie bardzo wyfikany. Może stać w bukiecie na stole w wiejskiej chacie, może zdobić pałace ... no i właśnie ostróżeczek mam bardzo dużo, ponieważ po zeszłym sezonie sporo się samo wysiało. To samo z szałwią powabną ... chociaż pewno powinnam była połowę wyrwać. Nie miałam serca ani czasu ... teraz te rabaty to totalny busz. Dla mnie nowe doświadczenie (chociaż czy nowa mądrość?) - rabata sama nie będzie perfekt, trzeba jednak poświęcić jej czasu i pomyślunku. Teraz się już za nią zabieram i czekam niecierpliwie na urozmaicenie scenerii ze strony czosnków główkowatych, które za 5 sekund rozkwitną ;-)  




 
***********
 
 
Jak uchwycić ten moment?
 
No właśnie, wyglądam z okna znad projektu czy komputera i widzę, że jest pięknie i leniwie ... i tak się gapię w nieskończoność.  Słońce akurat zachodzi u nas w miejscu, gdzie jest przerwa pomiędzy brzózkami - bajka. Strasznie zawsze chce się zatrzymać tę chwilkę na zawsze! 


 
O! I koniec, już zaszło ... cisza, spokój. Dookoła wisi lekka mgła ... po słońcu pozostał tylko zapach ciepłych zbórz. Ha! Gdyby tylko jeszcze nie było komarów ;-) Chociaż ja i tak pracuję w chmurach tych ostro wkurzających insektów. Po zajściu gorącego słońca można wreszcie 'posiedzieć' w ogrodzie czyli raczej 'porobić' i żaden komar na drodze mi nie stanie - hobby czy obsesja? Cokolwiek to jest, ja mam nogi i ramiona w swędzących kropkach. Trudno ... warto.
 




 
Raniutko znowu słońce zagląda do ogrodu i od wschodu do zachodu zapieka mi warzywa z ziołami ;-) i kwiaty. Próbuję 'łapać' piękne chwile za pomoca aparatu o różnych porach dnia. Oczywiście rano jest najcudowniej, ale akurat w moim nowym żwirowym ogrodzie ziołowym słońce pojawia się dopiero około godz 8 - czyli jak na letniego fotografa, to dosyć późno ;-)  Ale gdy już zaświeci, to wypala z mgły również i nasz warzywnik. Potem już jest patelnia ...









Jak widać - mamy co jeść - warzywnik pęka w szwach. Na mięso nawet nie chce mi się patrzyć. Ucztujemy przy wielkich michach warzyw strączkowych i przecudnych młodych ziemniaczków. Sporo też mrozimy - teraz właśnie bób, groszek i fasolę tyczną (pnącą).


 
 
Rabaty wzniesione sprawdzają się fantastycznie. Ja zawsze je uwielbiałam. Andrew je dla nas tej wiosny wybudował, ale czułam że nie do końca jest przekonany - on jest idealistą i wydawało mu się, że woli zagony 'normalne'. No i okazało się, że uwieeeeeeeeeeelbia teraz te rabaty. Nie wiem czemu dopiero teraz się do nich tak naprawdę przekonał, bo mieliśmy je już w tylu warzywnikach ... i swoich, i u klientów i w pracy. Tak to jest - 15 lat spędzam z człowiekeim i dopiero teraz dowiaduję się, co myśli o rabatach wzniesionych ;-))))
 
 



Tak więc dla niedowiarków - oficjalnie - warzywa rosną na rabatach wzniesionych lepiej! Szczególnie jeśli warzywnik jest na kiepskiej glebie! TUTAJ jest trochę więcej o tych naszych rabatch i jak je budowaliśmy.




Podczas warsztatów o eko-warzywniku opowiadam o tym, żeby pozwolić naturze załatwiać swoje sprawy. Zobaczcie - poniżej widać jak nam kardy zaatakowała mszyca. Nic nie robiliśmy i po 2 tygodniach po mszycy nie ma śladu - mamy za to kupę objedzonych biedronek i opitych sokami mszycowymi (fuj) mrówek! I tak to działa w przyrodzie, tylko musimy jej dać żyć!




Jeszcze kilka widoczków, bo nie mogę się powstrzymać. Uwielbiam ten mój ogród. To taka wielka skrzynia skarbów ... pełna żarcia, kwiatów i jeszcze w dodatku taka ładna - no i dobrze, że mam w domu tak wspaniałego kucharza, który potrafi z tych obfitości wyczarować nabardziej wyszukane potrawy ;-) Ogród użytkowy to naprawdę fajna rzecz! ... a dodatkowo całkiem zdrowe i modne hobby ... dla nas sposób na życie.





**********





Moja koleżanka - Magda z Łodzi (pozdrawiam ;-)) zapytała ostatnio kiedy najlepiej jest zbierać karczochy. Kiedy są już gotowe? My z Andrew właściwie zbieramy je już od kilku tygodni, gdyż ...




... karczochy, które najlepiej nadają się do spożycia są małe, ciężkie i mają jeszcze całkiem mocno zamknięte kwiatostany, na końcówkach których widoczne są purpurowe przebarwienia - nie ma co czekać, aż kwiaty będą duże. Często zjadamy nie ten duży, dorodny kwiatostan uwieńczający  główny pęd wzrostu karczocha, tylko jego mniejszych kuzynów wyrastających z pędów bocznych – to właśnie one mają najsmaczniejsze, najdelikatniejsze tzw. ‘serce’ i małą ilość niejadalnych płatków. Nigdy nie wybieramy do spożycia karczochów ‘posiniaczonych’ ani przebarwionych. A jeśli zbieramy je na kilka godzin przed przyrządzeniem potrawy, to koniecznie zamaczamy je w chłodnej wodzie z cytryną - inaczej karczochy bardzo szybko ciemnieją.

NaOgrodowej.pl podaję super przepis na niesamowicie smaczne Karczochy w białym winie i ziołachTUTAJ - zapraszam ;-)





 
 
 *******
 
 





Rustykalne frytki – najsmaczniejsze na świecie.

Uwielbiamy takie frytki i ciągle je wcinamy z sałatą lub po prostu same – szczególnie zrobione z naszych młodych ziemniaków z ogrodu i serwowane z sałatą rzymską i surowym, młodym bobem.
 





Nie są zbytnio podobne do ‘normalnych’ frytek z budki na plaży czy KFC - to bardziej ćwiarteczki niż słupeczki, ale smakowo są o niebo lepsze … i co ważniejsze są z pewnością zdrowsze, ponieważ nie  smaży się ich na głębokim oleju w garnku, tylko zapieka na oliwie z oliwek w piekarniku. Koniecznie spróbujcie!

Składniki:

50 ml oliwy z oliwek
6 dużych ziemniaków (lub 10 mniejszych)
30 gr mąki
płatki soli Maldon lub morska sól gruboziarnista
świeżo zmielony czarny pieprz

Wykonanie:

Rozgrzewamy piekarnik do 230oC – musi być bardzo bardzo gorący i całkowicie nagrzany zanim zaczniesz zapiekanie frytek. Do dużej blachy lub naczynia żaroodpornego wlewamy olej i wkładamy do piekarnika na 3 – 4 minuty.
 



W tym czasie szykujemy ziemniaki: myjemy je dokładnie (nie obieramy) i kroimy wzdłuż na ćwiarteczki … i potem na połóweczki te ćwiarteczki. 




Wyciągamy z piekarnika naczynie z rozgrzanym olejem i wrzucamy do niego pocięte ziemniaki. Wszystko posypujemy mąką, solą i pieprzem. 




Zapiekamy dalej 45 minut aż ziemniaczki zrobią się złociste i chrupiące jak frytki. Aby je ‘rozluźnić’ przed podaniem – blaszkę można lekko potrząsnąć. I tyle. Smacznego! 




A! Do ziemniaków (do blaszki podczas zapiekania) dorzucamy zazwyczaj młodego czosnku - prosto z zagonu. Obmywamy go tylko pod wodą, oczyszczamy z korzeni i łodyg ...




 
 
... i kroimy na mniejsze kawałki. Taki zapiekany czosnek jest przesmaczny - słodziutki, miękutki i o takim jakimś naprawdę pysznym smaku. Bardzo polecam!
 
 


No i jeszcze trzeba coś na deser ... w pierwszej połowie lipca królowały truskawki - które jakoś w tym roku szybko się skończyły - wcale się nimi nie zdążyłam najeść. A miałam na nie kilka super sposobów. Tu na zdjęciu jest coś w stylu deseru z bezą o nazwie Eton Mess. Baaaaardzo angielski deser, który tradycyjnie serwowany jest w słynnym Eton College podczas letnich rozgrywek w krykieta. Nic prostrzego - robimy bezy i kruszymy je na mniejsze kawałki, potem w szklaneczkach lub miseczkach do deseru mieszamy z truskawkami i bitą śmietaną - i tyle!!! Pychota taka ... Desery ze zdjęcia 'poszły' na piknik, więc podawane były w papierowych szklaneczkach z Ikea.
 
Teraz zamiast truskawek robię ten deser z malinami - równie smaczny ;-)



 
********



 
 
Jesteśmy bardzo dumni z naszego dzidziusia - nowego ogrodu żwirowego. Pośród 'normalnych' zioł (bo ma to być głównie ogród ziołowy) rosną tu i ówdzie gwiazdy z zupełnie innej bajki ... na przykład moje ulubione dziewanny - nie wyobrażam sobie bez nich ogrodu żwirowego! Teraz już przekwitają i zamiast nich zaczyna się czas malw. Bardzo malowniczo ... szkaoda, że tak rzadko mam czas posiedzieć tu na ławeczce.
 







Nie zapominajcie o konkursie ziołowym Na Ogrodowej - warto wziąć w nim udział, bo można wygrać prenumeraty czasopisma Zieleń to Życie. Wystarczy zrobić zdjęcie ziołu lub ziołom u siebie w ogródku/na balkonie czy parapecie albo gdziekolwiek ;-)
 
Moje mięty i bazylia rosną w glinianych donicach ustawionych w starych skrzynkach dla niosek - poniżej:


 
 
********
 
 
W mojej 'donicy rozmaitości', która jest najzwyczajniej na świecie ogromną, pomalowaną na zielonkawo plastikową donicą po drzewie - posadziłam w tym roku wszystko, co mi wpadło w ręce - z liliami rosną szczepione pomidorki pochodzące od firmy Volmary, funkia sebolda i sadzonki ostnicy cieniutkiej - która jest jeszcze malutka, więc mało co ją widać. Mam nadzieję, że w drugiej połowie lata ostnica zdominuje kompozycję - dosadzę do niej po przekwitnięciu lilii kolorowe kosmosy. Duża donica musi mieć duże rośliny!!!
 
 




 
 
W pierwszej połowie lipca lilie pachniały jak zwariowane. Wieczorami calutki ogród był zasłodzony ich perfumami. Ja to uwielbiam. Sadzę więc 'normalne' wysokie lilie w większych donicach i ustawiam wokół 'miejsc siedzących' w ogrodzie. Te białe to lilie królewskie, a różowe odm. 'Pink Perfection' .
 



 
 
Teraz jednak cudny zapach lilii zastępują już powoli słodkie groszki  ...
 



Zapraszamy do nas na Festiwal Plonów.

$
0
0



Ogród latem jest boski. Chociaż nie jest wcale jakiś taki super wielki, to mam w nim dokładnie to, co sobie wymarzyłam - pyszne i zdrowe jedzenie, cudne kwiaty, aromatyczne zioła i wszystko to 'udekorowane' bajecznymi motylami.

 


 


 
 
Trochę tak jak wampir - wyciągam z tego wszystkiego teraz ciepło, kolor i energię życia. Nawet myśl o długiej, białej zimie  już mnie nie przeraża. Takie uczucie to wielki luksus i bogactwo, którego nie można kupić za żadne pieniądze. To jest chwila, która daje nim siły na bardzo długo.



Nic tak nie cieszy, jak wiadro dalii zebranych z własnego zagonu  ;-)

... i 'rozsypanych' po całym domu.

 
 
 
Chciałabym tą chwilą ... lub nawet chwilką - podzielić się z Wami, więc jeśli będziecie w okolicy w sobotę 30-go sierpnia to zapraszam na Festiwal Plonów. Poza odbywającymi się w tym roku warsztatami, będzie to pierwszy raz, jak otworzymy swój ogród dla innych miłośników życia w stylu slow.

 
 
 
 
Będziemy jeść pyszne i zdrowe ekologiczne żarełko prosto z ogrodu, cieszyć się pełnią lata i mile spędzać czas.  Mam nadzieję, że akurat wtedy ogród będzie wyglądał najobficiej, a wśród atrakcji proponuję:
 
  • moje krótkie 'ogrodnicze opowieści' pt. jak założyć i uprawiać własny eko-warzywnik, 
  • ekologiczne potrawy przygotowane przez Andrew,
  • kram z plonami,  
  • angielską herbatkę i ciasto na łonie natury
  • dla chętnych ... mecze krokieta na trawie ;-)

Myślę, że jeśli tylko pogoda dopisze - to może być całkiem fajne popołudnie.  Jest to impreza non-profitowa organizowana w celu promocji świadomego stylu życia.  Wstęp wynosi symboliczne 20zł od osoby , które pokryje koszta organizacyjne oraz poczęstunek. Dzieciaki też mile widziane, do lat 12-tu wchodzą za darmo.



 
 
 
Zaprszamy pomiędzy 12 - 18.


NIESTETY ZGŁOSZENIA JUŻ TYLKO NA LISTĘ REZERWOWĄ
 
 
 
Ze względów organizacyjnych baaaardzo proszę chętne osoby o zgłoszenie udziału (ile osób, ile samochodów i mniej/więcej na którą godzinę) na mojego maila biuro@angielskieogrody.com  lub sms-em na telefon 607 719 608. Wszystkie zgłaszające się osoby dostaną potwierdzenie i informacje dotyczące dojazdu do nas. Ilość miejsc jest niestety ograniczona.



 
 
 
*******
 
 

 
 
 
A dla super zorganizowanych ogrodników mam dobrą wiadomość. W sklepie Na Ogrodowej trwa już sprzedaż przedsezonowa i do 25 sierpnia dla wszystkich jest  5% RABATU !!!
 


 

Pełnia lata w garnku - uprawiaj i zajadaj ... ciąg dalszy.

$
0
0
 
 
Wreszcie udało mi się założyć stronę na Facebook'u, gdzie regularnie piszę o tym co dzieje się w naszym ogrodzie i nie tylko. Więc jeśli chcecie, to możecie śledzić nasze 'występki' z większą częstotlowością TUTAJ. Zapraszam ;-)
 
 
 
 




 
 
 
Latem w ogrodzie jest tak cudownie, że aż czasami trzeba się uszczypnąć by zobaczyć czy  przypadkiem się nie śpi. Możnaby tak na dobrą sprawę żyć bez grosza przy duszy - wokół wszystkiego tyle ... ciepło, przyjemnie. Całkowita samowystarczalność oczywiście nie jest realnie osiągalna, ale każdy mały jej kawałeczek, każdy sukcesik z serii 'uprawiaj i jedz' - to frajda. Ha! Goście wpadają ... a my im podsuwamy nasze, z ogrodu - wow - i kwiaty i zioła i słoneczny uśmiech ;-) Podoba się - nas to tak bardzo cieszy. Andrew najchętniej gotowałby całymi dniami. Tworzy, kombinuje, wścieka się czasami ... co my zrobimy z tą całą sałatą? ... czy oni jedzą sałatę? ... eeeeeeechybakret 'wessał' młode buraczki  hmmmmm  coś mówiłeś? rzuć chłopie lepiej coś na stół ;-)
 
 
 
 
 
 
Ojej - z cukiniami też było tyle stresu z serii co my zrobimy z tymi wszystkimi ...  ale jakoś się zjada wszystkie i nawet przyjaciołom nie rozdaje. To są po prostu tak pyszne warzywa, że można je chyba spokojnie jeść codziennie ... a nawet i dwa razy dziennie w sezonie, nie?
 
Najprościej pociąć je w plastry, a potem posmarowane oliwą i posypane solą oraz świeżo zmielonym czarnym pieprzem wrzucić na grilla - ooooo, są wtedy mega delikatne i słodkie. Świetny dodatek (obok grillowanej papryki i czerwonej cebuli) do mięsa lub ryb. W tym roku jednak Andrew inwesuje swój czas i wysiłek w coś takiego:



 
 
To są pyszne bruschetty z cukinią. Zajadamy się nimi - bardzo polecam. Super łatwe w wykonaniu. Wystarczy do rondla wrzucić na oliwę (lub olej rzepakowy) cienko pokrojone, małe cukinie z 1 ząbkiem rozdrobnionego czosnku oraz odrobiną soli. Wszystko delikatnie gotować przez 15 - 20 min, aż warzywka będą miekkie lecz nie zbrązowiałe. Zrobi się takie cukiniowo-czosnkowe puree, które pozostawiamy do wystygnięcia - trzeba to tylko w razie potrzeby doprawić solą i pieprzem, i ewentualnie dodać troszkę soku z cytyny.
 
Zanim wystygną cukienie - można zabrać się za zrobienie kilku tostów. My do tego celu używamy chleba orkiszowego lub tzw. szlacheckiego (z pestkami dyni) z lokalnego sklepu w Gołubiu. Ale generalnie każdy chleb może być - taki z nasionami dyni czy słonecznika jest po prostu smaczniejszy ;-) Ciepły jeszcze tost polewamy obficie oliwą czosnkową (lub ewentualnie nacieramy ząbkiem czosnku i polewamy oliwą) i układamy na nim grubą warstwę cukiniowego pure. Na to starty Parmezan i jeszcze trochę oliwy czosnkowej - baaaaaaardzo smaczne!
 
 
Kolejne fajne danie z cukinią to najzwyklejsze na świecie risotto. Dodajemy do niego nie tylko owoce cukini, ale też i jej cudne kwiaty!
 

 
 
 
Też łatwy przepis, tylko tym razem trzeba troszkę postać przy rondelku - jak to przy risotto ;-) Najważniejsze są jak zawsze świeże produkty - najlepiej z własnego ogrodu lub od lokalnych gospodarzy, którzy coraz to częściej odwiedzają miejskie targowiska - dla mieszkańców Trójmiasta polecam produkty Basi i Michała z Żuromina TUTAJ.
 
Ale wracając do cukiniowego risotto, to będzie potrzeba:
  • 1,5 l. rosołku z kury lub bulionu warzywnego - dobrej jakości, najlepiej własnej produkcji ;-)
  • 2 cebulki szalotki - drobno posiekane
  • 1 ząbek czosnku - drobno posiekany
  • 2 łyżki stołowe oliwy z oliwek
  • 6 małych cukiń
  • kilka lisków estragonu (nie za dużo, bo ma dosyć mocny aromat) 
  • 500gr ryżu do risotto (Arborio)
  • 1 szklanka białego wina
  • sól i pieprz do smaku
  • 30gr masła
  • 150gr sera Parmezan (i jeszcze troszkę na później, gdy będziemy risotto już podawać)
  • kwiaty cukini !!! 
 
 
 
 
 
Wykonanie:
  • Podgrzewamy lekko w osobnym garnku rosołek/bulion;
  • w rondelku na delikatnym ogniu smażymy szalotkę z czosnkiem;
  • pokrojone w cienkie plasterki cukinie oraz estragon dodajemy do rondelka z szalotką i czosnkiem;
  • dodajemy ryż i dokładnie wszystko mieszamy. Pamiętajmy aby ryż całkowicie pokryty był oliwą;
  • do rondla dodajemy szklankę wina i pozwalamy tej całej miksturze się lekko zagotować - zmniejszamy ogień i czekamy, aż alkohol się ulotni. Wtedy dodajemy sól i pieprz, i zaczynamy powolne dolewanie rosołu/bulionu za pomocą chochli.  Ciągle mieszamy ;-) Ryż musi całkowicie wchłonąć cały płyn, zanim dadamy kolejną chochlę;
  • po około 20 minutach ryż pownien być al dente, wtedy dodajemy do niego masło oraz Parmezan, możemy doprawić jeszcze pieprzem i solą, a nawet dodać do smaku trochę białego wina. Całość posypujemy kwiatami cukini i odstawiamy na 5 minut.
Cukiniowe risotto najpyszniejsze jest podawane z dużą ilością startego Parmezanu oraz z chrupiącą, zieloną sałatą ... smacznego ;-)





 
*********
 

 
 
 
Na super gorące dni mój domowy kucharz proponuje chłodnik z botwinki. Nigdy wcześniej go nie robił (w Anglii raczej nie uświadczysz tej pysznej zupy), ale w tym sezonie uparł się i dopracował trochę taki własny przepis. Najpierw chciał oprzeć się o Kuchnię Polską, ale i tak nie mógł rozszyfrować przepisu - pomysliło się mu 'pęczek' z 'paczek' ;-))) więc postanowił dalej próbować sam. Wyszło coś wspaniałego. Przepis poniżej.
 
 
Andrew zbiera składniki na chłodnik: botwinka, koper i czosnek szczypiorek.
 
 
SKŁADNIKI:
 
 
 
  • pęczek botwinki;
  • pęczek szczypiorku (my używamy czosnek szczypiorek);
  • pęczek kopru;
  • 300 ml. zsiadłego mleka
  • 300 ml. maślanki
  • 300 ml. kefiru - aby mieszanki smaków mlecznych stało się zadość ;-)
  • 300 gr świeżych ogórków;
  • 4 jaja
  • łyżeczka soku z cytryny;
  • sól i pieprz do smaku.
 
WYKONANIE:
 
  • botwinkę dokładnie myjemy, wkładamy do garnka i zalewamy bardzo niewielką ilością wody z solą. Gotujemy, aż botwinka będzie miękka. Do garnka dodajemy łyżeczkę soku z cytryny i całość studzimy;
  • gotujemy jajka na twardo i studzimy;
  • zdejmujemy skórkę z buraczków, które później nacieramy na tarce. Pędy tniemy na kawałeczki;
  • ogórki obieramy i kroimy w kosteczkę, siekamy drobno szczypiorek i koperek;
 

 
 
  • w dużej misce mieszamy 'na miazgę'żółtka ze zsiadłym mlekiem, maślanką oraz kefirem ;
  •  do mikstury dodajemy warzywa i pocięte w kostkę białka, sól oraz pieprz do smaku;
  • na samym końcu dodajemy wywar, który otrzymaliśmy przy gotowaniu buraczków/botwinki. Ale dodajemy go tylko tyle, żeby konsystencja chłodnika nie była zbyt płynna.
  • chłodzimy w lodówce (najlepiej przez noc) i podajemy na lunch w upalny dzień. Smacznego!
 
 
 



*********
 
 

 


 
 
Jutro kolejne warszataty 'Eko-Warzywnik' i tym razem nasi 'uczniowie' będą mogli sami przeprowadzić kilka sierpniowych prac na rabatach i przy robieniu kompostu. Na lunch będziemy jeść chłodnik i bruschettę z cukinią - oba przepisy powyżej ;-) Oczywiście wszystko obfotografuję i podzielę się warsztatami z tymi, którzy nie mieli okazji do nas wpaść. Uwaga, uwaga - jutro do grona warsztatowiczów dołączy pierwszy mężczyzna - Andrew bardzo zadowolony, bo już mówił że chyba polscy panowie wolą kapciuszki i gazetkę ;-))) 
 
... chociaż nasz nowy dobry znajomy Jarek ( hej kochani pozdrawiamy Was!) naprawdę zadziwia nas swoją 'ogrodową' pracowitością. Postanowili wraz z żoną wyprowadzić się na dziką wieś i żyć w 'normalnym' tempie. Zakładają swój własny warzywnik, który dla nich projektowałam - pracują przy tym jak woły i głęboko wierzę, że świetnie im to wszystko wyjdzie. Takie znajomości dają mi wiele dobrej energii ... no i Mysza robi taki pyszny chleb, który spróbować będzie można podczas Festiwalu Plonów 30-go sierpnia u nas ;-)
 


Najpiękniejsze byliny i rabaty PÓŹNEGO LATA - fotoreacja z Coton Manor.

$
0
0



Przez ostatnie kilka dni odwiedziłam sporo angielskich ogrodów i teraz już wiem, że nie ma marudzenia ... jak się chce, to można mieć szokująco przepiękne rabaty nawet na sam koniec lata. Nadal ogromną ilość barw i form ... a prawda jest taka, że letnio/jesienne rabaty mają w sobie jeszcze jakąś taką dodatkową magiczną atmosferę - słońce już inaczej oświetla rośliny i ogrody, a powietrze ma chłodniejszy zapach. Na drzewach i krzewach zaczynają migotać kolory złota, ciepłej pomarańczy i palonej cegly ... czasami nawet pojawia się mgła.

W ogrodzie Coton Manor w hrabstwie Northamptonshire (który opisywałam już z milion razy) koniec sierpnia jest przepiękny. Byliny wyglądają tu teraz szczególnie ciekawie, ogród jest wypielęgnowany i sprytnie obsadzony. Ogrodnicy cicho pracują tu i ówdzie, a właścicielka Susie sympatycznie zagaduje odwiedzających - wszyscy jak mróweczki staraja się, aby w Coton Manor było niepowtarzalnie, najpiękniej ... i udaje im się to, ciężka praca w ogrodzie się naprawdę opłaca! 

  

                           



NOTABENE - ogrodnicy w Coton staraja się nie tylko o rabaty ... każdy zakątek tego miejsca jest wypieszczony maksymalnie - również donice. Tradycyjnie już obsadzone są przeróżnymi gatunkami i odmianami pelargonii:






Wszystkie donice są przenoszone na zimę do dużego tunelu foliowego na terenie szkółki i tam sobie spokojnie zimują - to oznacza, że z każdym rokiem rośliny są większe i kompozycje wyglądają coraz to lepiej i pyszniej. Nowe rośliny sadzi się w maju tylko w donicach, których ze względu na rozmiar nie można wynieść z ogrodu - w tych donicach wiosną kwitną tulipany i pachnące laki, latem pelargonie, a zimą zapewne bratki - które cieszą oko właścicieli nawet w czasie, gdy posiadłość jest zamknięta dla zwiedzających..






No ale tak było na tarsie w okolicy domu, dalej to już głównie obiecane wcześniej rabaty i byliny ...




Na jednej z nowszych rabat widoczne sierpniowe piękości: mikołajki, jeżówki, werbena patagońska, dalie i zaschnięte kwiatostany naparstnicy rdzawej. Na tyłach rośnie przegorzan oraz dzielżan ogrodowy, a tu i ówdzie widać krokosmie i aster Frikarta 'Monch'.




W delikatnie zacienionej części rabaty świetnie czuja się hortensje drzewiaste oraz lobelie szkarłatne, w tle widać wysokie kwiatostany kopru włoskiego w odmianie 'Bronze' - nie jest to warzywo, lecz niezastąpiona bylina dla każdej większej rabaty ;-) na pierwszym planie widać liście kosaćców - są bardzo ozdobne nawet długo po kwitnieniu.




Tu już zupełnie inna rabata i inny klimat - delikatnie żółtawe kwiaty krwawnika i za nimi totalna gwiazda sezonu - kłosowiec! to jest dopiero roślina ... wokół krokosmie, werbeny patagońskie, dzielżany i na tyłach miskant z przegorzanem. No i ten cudny aster 'Munch', który na angielskich rabatach jest zawsze i wszędzie.






Ten kłosowiec (Agastache) to prawdziwe cudo - ma świetny kolor, kwitnie chyba całe lato do samej jesieni i jest niesamowicie łatwy w rozmnażaniu z nasion, które można zebrać z kłosów właśnie teraz, potem wysiać wiosną i latem mieć pełno darmowych roślin ;-) 




I jeszcze jeden widok na tę lekko zacienioną rabatę z hortensją drzewiastą - na tyłach widać akanty (z prawej) i bardzo fajną bylinę o nazwie słonecznik wierzbolistny w centrum zdjęcia.





Powyżej widać słonecznik wierzbolistny w całej okazałości - pięknie podświetlony od tyłu popołudniowym słońcem. Przed słonecznikiem wysokie astry, które jeszcze nie kwitną ...





Obok kłosowca cudnie prezentuje się w sierpniu rudbekia, wszechobecna werbena patagońska i ciekawie wyglądające owocostany kosaćców. Przywrotniki ostroklapowe ładnie przycięte i z pewnością jeszcze w tym sezonie zakwitną.





Na tej samej rabacie kwitną duże plamy rdestu himalajskiego, który jest jedną z moich ukochanych bylin - obok rdestu kontrastujące złote kwiatostany krwawnika i liście kosaćców.





I kolejna gwiazda późnego lata - powojnik bylinowy z grupy Integrifolia - niesamowita roślina o wyprostowanych pędach i błekitnych, pachnących kwiatkach. Traktuje się ją jak każdą inną bylinę, świetnie rośnie w Polsce i jest piękna!!!





Tu powojnik bylinowy w zestawieniu z języczką pomarańczową - wygląda chyba wspaniale.





Pod koniec sierpnia nadal kwitnie dużo ciekawych gatunków i odmian szałwii (jak na zdjęciu powyżej) oraz widoczne poniżej pnące róże, kosmosy i kleome. Lobelia szkarłatna wygląda teraz najpiękniej.





Kwitnie też wiele gatnków i odmian powojników ...




...i cudne pysznogłówki.





Jak widać koniec lata wcale nie musi byc smutny, zmęczony i pozostawiony na pastwę losu - jak czasami niestety się zdaża w wielu ogrodach. Rabaty nadal mogą wyglądać niesamowicie pięknie - aby to osiągnąć należy tylko zapamiętać, że najważniejsze są: właściwy wybór roślin oraz regularna pielęgnacja. Zainteresowanym mogę podpowiedzieć, że większość z tych bylin można kupić w szkółce u Olgi i Marcina Dąbrowskich, którą moge polecić gdyż sama z niej często korzystam ;-)





Na koniec moge też polecić wszyskim, którzy zawitają w piękne progi Coton Manor pyszne jedzenie podawane w tutejszym Cafe. Do picia musowo lemoniada z róży mniammmmmm, a do jedzenia tylko świeża sałata i warzywna lasagne - przygotowana przez tutejszą włoską kuchrkę. Marzenie ...





Festiwal Plonów 2014 - tak było ...

$
0
0
 
 
 
Na Kaszubach nowe pejzaże. Dla tych bardziej uduchowionych - nadeszło babie lato, realiści powiedzą, iż nastała jesień ... Kolory w ogrodzie i lesie zaczynają przypominać tak jakby zbytnio przekolorowane  zdjęcie - ale ostre, wyraźne jak żyleta. Jeszcze kilka dni temu było całkiem inaczej - słońce świeciło o wiele jaśniej, powietrze było cieplejsze. Lato mija. Pożegnaliśmy je z Andrew i ponad  50-cioma miłośnikami ogrodów podczas Festiwalu Plonów w sobotę 30-go sierpnia - było super!
 


 
 
 
Dzięki uprzejmości i wielkiemu talentowi Maszki - możemy pokazać Wam sporo przepięknych zdjęć. Świetnie uchwyciła atmosferę, która panowała w naszym ogodzie podczas festiwalu - co oczywiście nie zdziwi nikogo, kto widział już zdjęcia jakie zamieszcza na swoim blogu MASZKA TU, MASZKA TAM.  My byliśmy zbyt zajęci, żeby aparat nawet wyjąć z torby ;-)  wszystkie zdjęcia zamieszczone w tym poście są autorstwa Maszki. 
 
 


 
 
 
 
Festiwal Plonów był jak dla nas z Andrew dosyć dużym przedsięwzięciem i na pewno nie odbyłby się bez pomocy wspaniałych, lojalnych przyjaciół - ludzi, którzy tak samo jak my wierzą w szczere i pracowite życie w harmonii z otaczającym nas światem roślin i zwierząt. Są to osoby na pierwszy rzut oka skromne i spokojne, lecz w rzeczywistości zdolne do wielkich czynów i nieograniczonej dobroczynności. Dziękujemy Maszce, Bramasole i AgaFelice, które przyjechały aby pomagać w zorganizowaniu festiwalu aż z Krakowa i Warszawy, Marcie z Uniradze prowadzącej fundację Zdrowie na Końskim Grzbiecie za upieczenie aż 6-ciu blaszek ciasta!!! Tak aż 6-ciu!!! Dziękujemy naszej kochanej Ewie za pasję do kwiatów, a niezmordowanej Karoli za pasję do dzieciaków, które dzięki niej miały zapewnione gry i zabawy podczas trwania całej imprezy. Dziękujemy naszej drogiej sąsiadce Ani za upichcenie 2 wielkich garnków zupy dyniowej i pomoc w ogranięciu tej całej imprezy (mokre chusteczki w wc rozczuliły mnie do łez), Kasi Z. za pyszną sałatkę, Myszy za niesamowite chleby, a Robetowi i Kasi za boski jabłecznik ;-)  No i naszej kochanej Zosi z Wojtkiem, którzy pomagali przy parkowaniu i witaniu gości przybywających na festiwal. Bez tego zastępu ciężko pracujących ludzi nie byłoby szans na zorganizowanie festiwalu - dziękujemy Wam z całego serca!
 
 

 



 
 
 
Nie będę więcej przeszkadzać Wam w oglądaniu tych pięknych zdjęć. Raz jeszcze dziękuję i pozdrawiam wszystkich - szczególnie te osoby, które zaszczyciły nas swoją obecnością podczas festiwalu w sobotę ;-)
 
miłego oglądania ...
 







 
***
 
 




 
 
***
 













 
***
 
 






















W sobotę po BYLINY zapraszam ...

$
0
0
 
 
 
Nadszedł piękny czas dla ogrodu - wszystko teraz jest kolorowe i bujne, a o poranku spowite mokrą, drżącą pajęczyną ... nie potrwa to jednak długo, gdyż chłodne noce krok po kroku będą kasować ten bajeczny sezon ... kwiaty zrzucą płatki i wytworzą nasiona, liście zbronzowieją. Zanim jednak to nadejdzie synoptycy przewidują naprawdę ciepły i przyjemny weekend.
 
 
Hmmmmm ... po sobotnim festiwalu zostało mi do sprzedania jeszcze trochę bylin więc pomyślałam, żeby może jeszcze na kilka godzin otworzyć ogród? Tak więc jeśli ktoś nie ma jeszcze planów na przyszłą sobotę 6-go września i ma ochotę wpaść, to zapraszam na mój jesienny stragan bylinowy ...
 
 

 
 
  • wstęp wolny ...
 
  • zapraszam od godz. 12 do godz. 15 ...
 
  • do nabycia byliny głównie mojej własnej produkcji ...
 
  • na miejscu można zakupić herbatę/kawę ...
 
  • o godz. 13.30 opowiem o naszym ogrodzie ...
 
  • zainteresowanym, którzy nie wiedzą gdzie nas szukać prześlę mailem dokładny opis dojazu - tylko proszę o maila na adres biuro@angielskieogrody.com
 
 


Fot. Maszka tu, Maszka tam



Fot. Maszka tu, Maszka tam

Jesienne klimaty późnym latem i trochę o ZIELONYM NAWOZIE.

$
0
0
No i mamy jesień. Przyroda mądrze broni się przed tak długą suszą i szykuje się do wcześniejszego snu ... każdy ogrodnik wie z własnego doświadczenia jak kiepska i nieprzewidywalna jest ostatnimi laty pogoda - czy ktoś faktycznie jeszcze wątpi w globalne ocieplenie i radykalne zmiany klimatyczne na Ziemi ... my z Andrew widzimy tego skutki każdego dnia oberwując naturalny świat wokół nas - od najmniejszego robaczka, po ogromne drzewa ... 
 

 


Ogólnie robimy co się da, żeby już tej naszej zmęczonej planecie nie robić pod górkę. Tak na małą skalę, we własnym obejściu, we własnym życiu ... żeby można było sobie spojrzeć rano w lustrzanym odbiciu w twarz i pomyśleć 'nadal jesteś człowiekiem, jeszcze nie robotem' ;-) i z wielką radością mogę Wam powiedzieć , że nie jesteśmy sami. Podczas Święta Plonów i na Bylinowy Stragan przyjechało grubo ponad 70 osób, nie wspominam już o ludziach pomagających bezinteresownie w przygotowaniu tych imprez. Nadal jestem pod wrażeniem. My ze swojej strony postaramy się otwierać wrota naszego siedliska coraz częściej i regularnie powiększać ogród oraz kalendarz imprez i warsztatów. 

Ale teraz nadszedł błogi spokój. Ogród spoczywa na laurach i spokojnie dokwita. Około 8.30 rano oświetla go najcudowniejsze światło jesiennego słońca - warzywnik płonie pomarańczą dalii i karminem cynii. Po południu w zachodzącym słońcu widać mnóstwo małych muszek wirujących nad ogrodem. Na grządkach robi się coraz więcej pustuch miejsc. Wprawdzie tu i ówdzie Andrew dosiewa jeszcze jakieś super szybkie lub zimowe plony (dziś skusił się na posianie  buraka szpinakowego na zimę - zobaczymy czy jeszcze uda mu się wzejść), to ogólnie siewów jest coraz mniej. Na opustoszałe zagony wysiewa tzw. zielony nawóz bo:





Zielony nawóz (w tym przypadku facelia błękitna i gorczyca biała) rosnąc pobiorą wszystko to, co w glebie pozostało jeszcze po sezonie najlepsze - wszystkie składniki pokarmowe i minerały ... potem zostaną przekopane z glebą wraz z roślinami i zakumulowane w ten sposób do niej powrócą, aby wiosną służyć kolejnym uprawom - dobry pomysł, nie? Dodatkowo oczywiście nie ma nic gorszego niż taka 'ziemia' leżąca sobie do wiosny odkryta na to, co przyniesie pogoda - po fachowemu nazywa się to tak, że uprawa nawozów zielonych zapobiega erozji ;-) ... no i wypłukiwaniu gleby podczas jesiennych deszczy (o które się modlimy) - ogólnie jeśli jeszcze nad tymi zielonymi nawozami się nie zastanawialiście, to szorujcie po nasiona ;-) Facelię błękitną i gorczycę białą można spokojnie wysiewać jeszcze do końca września.

Poza tym w ogrodzie ...

Stało się ... nasz tunel kilka dni temu wreszcie się zawalił i tym samym zakończyły się nasze spekulacje na ten właśnie temat. Hmmmm ... lekcja tysiąc pięćset osiemdziesiąta czwarta - tunel wykonany z leszczyny wytrzyma TYLKO jeden sezon. Kurka, a mieliśmy nadzieję na dłużej - ale to nic. Już wszystko posprzątane i wiosną zdubujemy nowy - nie jest tak źle, bo załamały się tylko łuki zamocowane do palików, które pozostaną wbite do gruntu przez jeszcze kilka lat. Ktoś podczas festiwalu zaproponował, żebyśmy zamienili go na tunel metalowy ... eeeeeeeee - to nie o to chodzi, tunel metalowy nie pasuje ani do nas, ani do naszego ogrodu - chcemy aby był drewniany - zbudowany z gałązek leszczyny, którą uprawiam w tym właśnie celu w lesie ... wolę spędzić 1 dzień w roku na jego ustawienie, niż 365 na wkurzaniu się na metalowy tunel - nie szukam szybkich rozwiązań ... niestety. 

Tak wyglądał jeszcze niedawno - porośniety fioletowymi fasolami odm. 'Blauhilde' i małymi dyńkami odm. 'Red Kuri' - udało się go jeszcze zobaczyć 2 miłym Paniom, które wpadły w odwiedziny do ogrodu na dzień przed jego runięciem ... eeeeeee, szkoda ;-(


 


tak bajecznie było w lipcu ...
 

 
 
teraz już tak ... nie ma ... płasko ...
 
 
 
 
 
 
Cały tunel w postaci kupki połamantch badylków, wszystkie te fasole i groszki pachnące na taczce w drodze na kompostownik. Dynie na szczęście dalej wiszą na palikach tu i tam  ...
 
 
 


Strasznie mi brakuje tej struktury w ogrodzie, bez niej wydaje mi się totalnie łysy. Andrew nawet próbował ratować sytuację mówiąc - o! to nawet lepiej teraz tak wygląda ......   LEPIEJ!!! nie wydaje mi się ;-(  Ogród ogolony na łyso, i tyle. Wiosną robimy nowy. Koniec kropka.



 


******


 

Ale pomidory są ... i to wszędzie - troche jeszcze w szklarni, na zagonach i głównie w donicach na zewnątrz. Pomidorki w donicach udały się szczególnie dobrze - odmiany jawnie muszą być odporne na zarazę, gdyż zaupełnie niczym w tym roku nie były pryskane - jedynie podlewane rozcieńczoną gnojówką z pokrzywy, a potem obornika i na końcu z żywokostu. W donicy rozmaityści powyżej ;-) rośnie odmiana MiniBoy z firmy Volmary -  produkuje baaaardzo dużo owoców, z których regularnie co kilka dni robimy mój ukochany sos pomidorowy do wszystkiego - przepis zamiściłam TUTAJ. Polecam!





Tak, w kuchni bezsprzecznie królują pomidory i bakłażany oraz wszelka aromatyczna zielenina z ogrodu ziołowego, mamy nadzieję, że wkrótce dojrzeją wreszcie papryki słodkie oraz papryczki chilli. Zwariowaliśmy na punkcie przyrządzania własnej pizzy na super cienkim cieście z powyższym sosem i serem mozzarellą - takie to łatwe i co najważniejsze dzieciaki to uwielbiają, a latem zazwyczaj mamy tu u siebie sporo kolegów i koleżanek Alberta - i są to oczywiście tak jak sam Albert totalnie niejadki, ale pizza jest ekstra!

Zbiory przedwczesne porażonych zarazą pomidorów ze szklarni - dojrzały w szufladach z bielizną haha.
Fot. Maszka tu, Maszka tam.

Pomidory różnej maści ;-) czekaja na zapiekanie - będzie z nich sos do pizzy.

Szalotki drobno posiekane idą do dressingów (szczególnie japońskich), sosów i sałatek - pycha.
 


 
 
Tak więc zielone pomidory (bo przecież czasami trzeba je zerwać zanim dojrzeją) można schować pomiędzy reformami ;-)  w szufladzie albo można też przerobić je na naprawdę pyszny chutney. Oto przepis:
 
CHUTNEY  Z ZIELONYCH POMIDORÓW
 
 
SKŁADNIKI:

2,5 kg zielonych pomidorów
500 gr cebuli lub szalotki
1 łyżka soli
500 gr rodzynek sułtańskich
500 gr jabłek
500 gr cukru trzcinowego
1 litr octu  z czerwonego wina
1 łyżeczka zmielonego imbiru
1 łyżeczka zmielonego ziela angielskiego
1 łyżeczka zmielonych goździków
Opcjonalne dodaki: musztarda gruboziarnista, gorczyca,  papryczka chili (świeża lub suszona).
 
 
WYKONANIE:

1.Kroimy pomidory w kosteczkę lub plasterki (można zdjąć skórkę według własnego uznania) i drobno siekamy cebulkę (lub szalotkę). Układamy w dużej misce warstwami, solimy i pozostawiamy na noc.
2. Następnego dnia ... siekamy drobno rodzynki oraz jabłka (muszą być bez skórki i pestek). Do rondla wlewamy ocet i wsypujemy cukier – zawartość rondla należy dokładnie wymieszać i zagotować. Dodajemy rodzynki, jabłka i przyprawy, gotujemy na wolnym ogniu przez 10 minut. Wyciskamy przygotowaną mieszankę pomidorów oraz cebuli w cedzaku i pozostawiamy tak na 5 min (ale nie płuczemy!) i dodajemy do rondla.  Wrzucamy do rondla także opcjonalne dodatki.
3. Gotujemy wszystko przez około 1 godz. bez przykrywki, od czasu do czasu mieszając. W zależności od zawartości płynu w pomidorach, gotowanie może być dłuższe. Wszystko w rondlu powinno stać się gęstą papką. Przekładamy do przygotowanych słoiczków i gotowe.

 
Wprawdzie my tej jesieni nie zrobiliśmy jeszcze żadnych chutney'ów, ale jak widać po zebranych składnikach za chwilkę się za to zabieramy ...
 



 
Do bardziej tradycyjnego obiadu podajemy nadal własne ziemniaki i fasolkę szparagową z dodatkiem całych pędów młodego koperku, który rośnie po prostu wszędzie - pycha. Fasola tyczna obrobiona i pomrożona - Anglicy umrą bez niej, trzymam ją na przyjazd teściowej June w grudniu - to jej ulubione warzywo ;-)

 
 
 
 
Od kilku dni nad naszymi głowami przelatują głośno klucze gęsi - ta myśl pognała mnie do zorganizowania zamówień roślin cebulkowych kwitnących wiosną czyli tulipanów, narcyzów itd.  - jak na mnie to bardzo wcześnie, gdyż zawyczaj sadzę je dopiero w listopadzie, ale na starość człowiek robi się jakiś taki - bardziej pedantyczny hehe 
 
No i praca, praca, praca ... projektów dużo, a więc i w naszym kraju powstanie coraz więcej ogrodów ekologicznych i naturalistycznych (z których wybrane obiecuję pokazać Wam już niedługo ;-) ... i dużo pisania, a więc moje pomysły docierają do wielu rodaków - widzieliście może październikowy Poradnik Domowy? Znajdziecie tam znajomą buzię ... czytajcie: Ogrodniczko, jesień już
 
 


 
 
 
******
 
 

 
Na koniec jeszcze kilka fotek z wrześniowego ogrodu ... błogi ;-)
 









 
Wszsystkie donice nadal podlewam rozcieńczoną gnojówką z żywokostu i obornika ... lubią to ;-)
 
 

 


 
A! I jeszcze ten głóg śliwolistny Crataegus prunifolia - sadziliśmy go rok temu (pisałam o tym) i jestem w nim po uszy zakochana. Po prostu cudne drzewko - wiosną obsypane białymi kwiatkami teraz, na jesień przebarwia się nieziemsko pięknie ... no i ma owocki. Polecam!!! Jeśli coś takiego znajdziecie, to posadźcie sobie w ogródku ;-) zobaczcie:




 
 
Idę spać. Jest ciemno, a ja siedzę z laptopem w ogrodzie i już właściwie nie widzę nawet klawiatury. Pozdrawiam wszystkich i życzę pięknego września ;-) 
 
PS. Przepraszam za tak kiepskie odpisywanie na kometarze, ale trudno jest mi się ostatnio wyrobić ...
 
 




Ogród, który zmienia się wraz z PORAMI ROKU.

$
0
0
Zmieniamy wyposażenie domu, ubrania ... czasami samochód - czemu więc tylu ludzi nadal lubi oglądać latami za oknem taki sam widok? Niezmienną zieleń. Niezmienne czarne dziury na tle płynącego czasu. Wiosna, lato czy zima - zawsze tak samo. To nie jest fajne ... może im jeszcze nikt nie powiedział? Może pani w szkółce źle poradziła?




 
Zapewniam wszystkich, że żyjemy zgodnie z przemijającymi fazami przyrody. Nawet mieszkając wśród betonowej dżunglii jesteśmy w stanie wyczuć  że coś się dzieje i odpowiedno na to reagujemy. Patrząc na wiecznie zmieniające się naturalne krajobrazy czujemy ulgę ... po wielu błędnych fascynacjach i baaaardzo dziwnych trendach wreszcie i świat designu uwierzył w siłę natury. Wreszcie kalosze, krowy, obornik i dzikie trawy są COOL. Tak trzymać ...
 
Ogrodnicy i projektanci ogrodów też mogą skorzystać. Pod wodzą wizjonerów takich jak Dan Pearson czy Piet Oudolf tworzy się zapierające dech w piersiach krajobrazy. Pod koniec sierpnia odwiedziłam jedno z takich magycznych miejsc - Trentham Gardens w hrabstwie Staffordshire, Anglia. Podążając szlakiem wybitnych projektantów ogrodów XX i XXI trafiłam na prawdziwy skarb - ze starego, formalnego ogrodu powstała tu prawdziwa preria, która podczas mojej wizyty właśnie wdziewała swoje strojne, jesienne szaty. Zapraszam na wycieczkę ...







Ogród w Trentham ma już dobrze ponad 150 lat i, chociaż dzisiaj wygląda bardzo naturalistycznie, to jego oryginalny układ jest całkowicie formalny. Na dużym tarasie łączącym wiktoriański pałacyk z obszernym stawem utworzono szereg kwater - każda otoczona niską obwódką z bukszpanu. Oczywiście, według XIX-wiecznej mody - są one regularnie rozplanowane na duuuużej, płaskiej przestrzeni i poprzeciane prostymi ścieżkami oraz alejkami. Tu i ówdzie znajdziemy fontannę czy formalny staw, a z kwater 'wystają' stare, przycięte cisy i inne topiary - łatwo można sobie wyobrazić jak 150 lat temu zastępy pracujących tu ogrodników wysadzały na kwaterach 3 razy w roku sezonowe bratki, stokrotki i ukochane szałwie błyszczące ... no teraz są inne czasy ;-) nie ma już zastępów ogrodników, więc trzeba było pomyśleć o czymś bardziej praktycznym i, według mnie - o wiele ciekawszym niż sezonowe klomby ... już nie jest tak płasko ;-)










Do pracy zabrał się świetny angielski projektant ogrodów Tom Stuart-Smith i zastosował klasyczny trick - nie wyrzucił starych obsadzeń, nie pozmieniał 150-letnich projektów, nie usunął kiczowatych klombów - nie, to byłoby zbyt łatwe i baaardzo nieeleganckie. Zamiast tego Stuart-Smith ze swoimi bylinam i trawami ozdobnymi genialnie wpasował się w istniejący krajobraz - zobaczcie jakie są rezultaty ...






 
 
Uwielbiam połączenie starego z nowym ... formalnego ze swobodnym. Poza cisami i bukszpanem wszystko to byliny i trawy ozdobne - które są przycinane dopiero wczesną wiosną, byłam tu w zimie - wygląda jeszcze lepiej ... a przecież nic wtedy nie kwitnie! Żeleźniak (Phlomis) poniżej to tylko 'starter' ...
 







Morze zawilców japońskich (Anemone hupehensis) późnym latem i jesienia wygląda bosko ...
 
A poniżej moi ulubieńcy i gwiazdy XXI-tych ogrodów  - werbena patagońska (Verbena bonariensis) i troche niższa i właściwie zupełnie inna Verbena hastata. W tle dziewanny i coraz to bardziej popularne krwawnice (Lythrum), a to białe na dole to astry.
 





Dziewczyny były ze mną - ściskam je bardzo mocno!!! Ewę widzę często, ale Anię pozdrawiam z bardzo, bardzo daleka ...

 
To cudo to rudbekia wielka (Rudbeckia maxima) - ciekawa roślina.
 










Prawda jest taka, że spokojnie można pogodzić kilka iglaków z całkiem swobodnym, naturalnym ogrodem ...  ogrodem, który będzie oazą nie tylko dla nas, ale i otaczającej nas przyrody. Wprowadzając zmiany do istniejących ogrodów nie koniecznie musimy usuwać ukochane w Polsce tuje typu 'zęby' ;-) - wystarczy dosadzić kilka naturalnych bylin ...




 

Pomarańczowy październik i JARMUŻ na tostach.

$
0
0
Pomarańczowy ... ale nie dla tego, że na płotkach migocą jeszcze małe dynie 'Red Kuri', a w spiżarni stoją słoiki ze złotymi przetworami z moreli i śliwek ... ani też dla tego, że w warzywniku ścieżki nadal wyznaczają rzędy kwitnących nagietków - pomarańczowy, bo nasz dom otoczony jest naturalnym lasem liścistym, w którym dominują tradycyjnie brzozy, buki, dęby i leszczyny - wszystkie te drzewa teraz są złoto-pomarańczowe!
 
 


Lubię las, bo łączy mnie z ludzmi, którzy żyli, pacowali czy chociażby chodzili po tym kawałku Ziemi 100, 200 a nawet i 300 lat temu ...  łączy mnie z niezliczoną ilością zwierząt, ptaków i insektów go zamieszkujących - jest tłem mojego  ogrodu i  mojego obecnego życia. No i oczywiście jest przepiękny - teraz właśnie płonie jesiennymi odcieniami pomarańczy, złota i nawet lekkiego różu.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
W warzywniku grab w żywopłocie też zaczyna się przebarwiać, co naturalnie łączy ogród z otaczającym go krajobrazem. Liście słoneczników też wyglądają bajecznie ... wkrótce przebarwią się delikatne listki szparagów.
 
 






 
 
 
Na powyższym zdjęciu widać kwaterę w warzywniku, na której rośnie zielony nawóz - przed nastaniem zimy przekopiemy go z glebą (pisałam o tym 2 wpisy temu ;-) aby na wiosnę wszytko było już gotowe do wysadzania kapustnych - tutaj w tym sezonie rosły oczywiście rośliny motylkowe (tradycyjnie, według płodozmianu)  ... jak najwięcej azotu dla kapuchy ... szczególnie, gdy inspekcja przychodzi każdego roku tradycyjnie już z lokalnej szkoły w Gołubiu ;-)
 
 


 
 
Tak, warzywnik w zeszłym tygodniu odwiedziły dzieci z zerówki Albercika (tym razem tylko 16 sztuk ;-). W związku z tym, że cały zeszły tydzień 'przerabiane' na zajęciach były warzywa ... i Albert nadal nie znał różnicy pomiędzy szczypiorem, a porem (faktycznie, w książce to wszystko wygląda podobnie) postanowłam zaprosić ich do nas ... ogród znowu ożył, a Albert dumnie oprowadzał kolegów po zagonach ...
 




 
 

***********
 
 
Prac jesienią jest sporo, ale i przyjemności nie braknie - szczególnie kulinarnych. Kilka dni temu zajadaliśmy się tostami z jarmużem - sama zdziwiłam się, jakie są dobre. Zrobione według przepisu Hugh Fearnley-Whittingstall Bruschetta z Nero di Toscana:


Jarmuż odm. 'Nero di Toscana'.



Składniki:

- około 150gr jarmużu (my, tak jak Hugh, uprawiamy i gotujemy jarmuż odmiana Nero di Toscana);

- 1 duży ząbek czosnku;

- 2 kromki chleba na zakwasie lub razowego (uwielbiamy chleb 'Szlachecki' z piekarni Mestwin, Stęzyca dostępny w Gołubiu i okolicy);

- 1 lub 2  łyżki stołowe oliwy z oliwek lub oleju tłoczonego na zimno (rzepak, słonecznik);

- Parmesan, twardy ser kozi lub inny ser o mocnym smaku;

- sól morska i świeżo mielony pieprz czarny.






Wykonanie:

- Na początku oberywamy liście jarmuża z pędów i wkładamy je do garnka. 1/3 ząbku czosnku odcinamy i odkładamy na później, resztę drobno kroimi i wkładamy do garnka z jarmużem. Zawartość garnka zalewamy wodą, solimy i ustawiamy na większym ogniu do zagotowania się - potem gotujemy już na zmniejszonym ogniu przez 4 - 5 minut ... lub troszkę dłużej, do czasu aż jarmuż stanie się miękki. Całość należy przecedzić przez sito.

- Ugotowany jarmuż i czosnek wykładamy na desce i kroimy na mniejsze kawałki, ale nie całkiem małe ;-) całość wrzucamy do gorącego garnka i mieszamy z oliwą, solą oraz pieprzem.

- Z kromek chleba robimy tosty i smarujemy je pozostałą częścią czosnku. Polewamy niewielką ilością oliwy i układamy na nich kupkę z jarmużu - posypujemy startym serem. Smacznego!
 
 
 
 
 
Mniam maniam ... smacznego panie kucharzu ;-)
 
 
W szklarni i inspektach zbieramy już ostatnie papryki oraz papryczki ... suszymy bardziej i mniej ostre papryczki podobnie do grzybów, na długich nitkach wiszących dosłownie wszędzie w kuchni i jadalni. Sporo ostrych papryczek zamknęliśmy w słoikach robiąc między innymi chili dżem (przepis TUTAJ) oraz salsa verde.
 


Papryczka pomidorowa jest mała, ale nie jest ostra - świetnie smakuje z grilla lub zapiekana w piekarniku.

Papryczka 'Jalapeno'.
 
 
Papryczki chili odm. Jalapeno należą do ostrzejszych. Są bardzo popularne na całym świecie i bez problemu rosną w naszym kraju. Pochodzą oczywiście z Południowej Ameryki i dorastają do około 4cm, na początku są zielone (takie zielone papryczki można spokojnie spożywać), lecz dojrzewając zmieniają kolor na głeboko szkarłatny. Ja uprawiam wszystkie papryczki w donicach ustawionych w inspekcie lub szklarni. Po zebraniu plonów rośliny idą na kompostownik.
 
Poniżej polska odmiana papryki słodkiej 'Mira' - dojrzewając zmienia kolor z żółtej na czerwoną. Bardzo soczysta. Jemy ją jako papryka żółta czy czerwona po prostu na surowo - chrupiemy ...


 
 
Na zbiory czekaja też kwiaty na rabatach na kwiat cięty. Kosmosy, dalie, werbeny patagońskie oraz cynie bija wszelkie rekordy i prześcigają się w obfitości kwitnienia. Szczerze mówiąc - kwiaty te trochę już nie pasują do pory roku ;-) ale nie gardzę wielkim, kolorowym bukietem co kilka dni ... mam tez lilie odm. 'Casablanca' - hmmmm - aminki i drakwie spoczywają już na kompostowniku, a w głowie rodzą się nowe plany 'zagospodarowania' ogrodu pod więcej kwiatów ... w inspekcie czekają dziesiątki doniczek z rozsadą goździków brodatych, laków pachnących i wieczorników damskich - jeszcze mi ich nie starczy.  Andrew obiecał 'dać' jedną rabatę wzniesioną jupi!





 
 
***********
 
 
 
A teraz cofamy się troszeczkę do tyłu. Mam sporo pracy i czasami ciężko mi nadążyć z wpisami - mam spore zaległości, które chciałabym nadrobić tej jesieni oraz zimą ;-)  ale ostatnimi dniami lata MUSZĘ się z Wami podzielić bez zwłoki ... bo było pięknie i fajnie ... oto wrzesień:

  
 
 
 
W pierwszej połowie września było tak bardzo sucho, że bez podlewania nie dalibyśmy rady. Stanowczo jednak nie polecam stosowania w warzywniku linii kroplującej - widziałam niejeden zagon warzywny zamieniony w omszone bagno - poważnie! Nie potrzebne są też żadne inne kosztowne sysyetmy nawadniające - wystarczy zadbać o to, aby w warzywniku było 1 lub 2 wyjścia rury, do której podłoczć można w razie potrzreby wąż ogrodowy ze zraszaczem uderzeniowym ... można w ten sposób zaoszczędzić kilka tysięcy złotych ;-)
 





20-go września odbyły się u nas w ogrodzie warsztaty kwiatowe - pogoda dopisała, a na zagonach było tyyyyle kwiatów ... aż przyjemnie było patrzeć jak dziewczyny je ścinały ...




Więcej wspomnień oraz dużo, dużo zdjęć znajdziecie na stronie warsztatowej naszego ogrodu TUTAJ. A ja już wkrótce postaram się zamieścić daty warsztatów na rok 2015.



 
 
O bukietach 'prosto z rabaty' i ogrodowej kwiaciarni możecie poczytać też Na Ogrodowej TUTAJ.
 
 




 
********
 
 
 
I jeszcze trochę wspomnień z września ...
 





 
 
 
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę pięknej jesieni ... lub wiosny - w zależności po której stronie równika jesteście  ;-)
 

Jak się robi kompost?

$
0
0


Te jesienne poranki zwalają z nóg. O 7-mej rano zamiast biegać pomiędzy śniadaniem a wyciąganiem Alberta z łóżka ... biegam z aparatem, lub wystaję z nim do pasa za okno czy balkon. Nie chcę przegapić ani jednego promienia białego  październikowego słońca, które przecina zamgloną poranną atmosferę wiszącą ciężko nad ogrodem ... ani jednego opadającego złotego listka, ani jednego oszronionego pędu ...





Wygląda na to, że pod koniec października ogrodnicy dostają w prezencie jeszcze kilka pięknych dni. Oczywiście, każdy szanujący się ogrodnik leci na zagony ... i słusznie - też tam będę. Właśnie dla tego nie ma mnie przy komputerze, jesienny ogród jest bardzo wymagający ;-) ale jestem sprytna i przygotowałam dla Was coś już kilka dobrych tygodni temu. 

Tak ... krótkie spodenki i piękne słońce - to były ostatnie dni lata. Ale temat jest całkiem aktualny ;-)




W związku z tym, że teraz akurat w ogrodach ozdobnych i użytkowych oczyszczamy rabaty z roślin jednorocznych oraz obumarłych liści i pędów bylin - temat kompostownika jest na topie. I chociaż wiem, że pisałam o kompostowaniu już tysiące razy, to wiem również, że wiele osób jeszcze poczytałoby o tym chętnie. Podczas warsztatów zadawano nam dużo pytań na temat budowania pryzmy. Pamiętajcie, że najważniejsze jest aby nic zbytnio nie komplikować i myśleć logicznie ;-) 

Zrobiłam kilka zdjęć i poniżej piszę krok-po-kroku co i jak. Miłego czytania ;-) 


Andrew robi kompost tak:

1. Robimy zawsze tak zwany 'ciepły' kompost, który nadaje się do użytku w ogrodzie po pół czy jednym sezonie góra. Przez jakiś czas ukłądamy obok kompostownika wszystkie jego składniki* i dopiero jak już zbierze się ich sporo - ukłądamy pryzmę, do której już nie dorzucamy.


* składniki naszego kompostu to zazwyczaj:



- organiczne odpadki z kuchni poza mięsem i chlebem
- zielone odpadki z ogrodu (nie róże i ciemierniki, bo często są porażone chorobą grzybwą)
- obornik
- skoszona trawa
- kawałki papieru, tektura
- dodatki typu pokrzywa lub żywokost
- woda!!!




2. Kompostownik stoi wprost na glebie. Na dno pryzmy Andrew rzuca twardsze, suche lub niesuche pędy bylin dla drenażu (nie gałęzie drzew czy krzewów, bo one nadają się tylko do rąbaka czy na ognisko).

3. I zaczyna robić lasagne kompostową ;-) na tę warstwę daje warstwę odpadów z kuchni i ogrodu ...




... potem ścinki trawy i znowu odpaki organiczne z kuchni i ogrodu. Generalnie wszystko układa się warstwami. 




przy okazji jeszcze coś znalazło się w kuchni ...




Co jakiś czas pomiędzy warstwami dorzucamy obornika ...



UWAGA UWAGA UWAGA po każdej warstwie podlewamy!!! W pryźmie musi być wilgoć - inaczej nie ma szans na kompostowanie. Do pryzmy musi też być dostęp wilgoci z atmosfery, więc nie zakrywamy jej nigdy plastikiem!!!




Woda i powietrze to podstawa!




Często dodajemy do pryzmy 'polepszacze' typu liście i pędy pokrzywy lub żywokostu (więcej o żywokoście poniżej) czy obornik. Wszystko to potem jest super wartościowym tonikiem dla gleby i roślin.




O i jeszcze pozostałości po starej pryźmie - tam na samym dole były twarde, suche pędy 'drenażowe' które rozkładają się dłużej, a więc trafiają do środka nowej pryzmy po zebraniu kompostu ze 'starej' pryzmy (w której stoi Andrew):




Po ułożeniu i podlaniu pryzmy należy ją przykryć. Andrew tym razem użył wełnianego koca, który kupił w lumpeksie - ale świetnie do tego celu nadają się kawałki starej wykładziny lub kartony. Chodzi o to, że kompost musi być przykrytu aby się nagrzać (aby 'pracować'), musi mieć też dostęp powietrza i wilgoci - takie naturalne materiały sa najlepsze. Nigdy plastik. Pod plastikiem na zdjęciu widać obok leżą już pryzmy z gotowym kompostem i przekompostowanym obornikiem - chronimy je przed wpłukiwaniem przez deszcz.




************




A tutaj Andrew pokazuje, że chociaż po ułożeniu pryzma może być dosyć duża ... to po kilku tygodniach zrobi się jej bardzo mało ;-) a czemu? bo ... gdy mikroorganizmy zabiorą się do pracy i materiał zacznie się rozkładać, to jakiekolwiek przestrzenie wypełnione powietrzem pomiędzy odpadkami z ogrodu i kuchni znikną - wszystko się zbije w jedną masę, zapadnie, zawali ;-) Tlen jest przecież potrzebny mikroorganizmom do rozkładania tego wszystkiego. 




***********




A to jest właśnie nasze poletko żywokostu posadzone w czerwcu tego roku. Odmiana 'Bocking 14' - zakupiona od Garden Organic TUTAJ. Z maleńkich sadzonek wyrosły takie wielkoludy - i właśnie o to w tej odmianie chodzi ( w porównaniu do żywokostu rosnącego na dziko) duży i szybki przyrost, ogromna zawartość potasu w stosunku do azotu i fosforu. Zobaczcie jakie wieeeelkie liście ...





Żywokost jest rośliną szybko rozrastającą się, więc warto poświęcić mu osobną rabatę. Nasza rabata żywokostowa znajduje się obok kompostowników (dla wygody) i jest wyściółkowana grubą warstwą ścinków trawy, dzięki czemu ani razu nie musieliśmy jej podlewać - chwasty też nie rosną ;-)  





Żywokost (tak jak i pokrzywa czy obornik) świetnie nadaje się do robienia gnojówki. Zbieramy liście  i wkładamy je do worka, który zawieszamy w dużej beczce z wodą (u nas z deszczówką).Otrzymany w ten sposób super śmierdzący lecz cenny płyn to nawóz o dużej zawartości potasu - jest używany w ogrodzie do podlewania (głównie szklarni) w momencie, gdy rośliny wytwarzają kwiatostany i owoce (np.pomidory) - podlewanie ich w tym stadium rozwoju pokrzywą czyli nawozem o dużej zawartości azotu nie jest już potrzebne (teraz nie dbamy już tak bardzo o części zielone rośliny). Tak wygląda nasza beczka. Do połowy czerwca 'topimy' w niej pędy pokrzywy, potem tylko żywokost i obornik, który tworzy coś w stylu 'gnojówki uniwersalnej'. 




I pamiętajcie - na pryzmę kompostową powinno się przeznaczyć najlepszy kawałek ogrodu ;-) ładnie nasłoneczniony i zaciszny. Powodzenia!

Zapowiedź - Klub Pożądanego Nasionka 2014 i rośliny CIEPŁOLUBNE jesienią.

$
0
0


Klub Pożądanego Nasionka 2014


Serdecznie zapraszam wszystkich nowych i starych ;-) czytelników do wzięcia udziału w kolejnej edycji Klubu Pożądanego Nasionka. Zabawa polega na wymienianiu się zebranymi lub posiadanymi przez Was nasionami z innymi czytelnikami. Sprawa dosyć prosta i baaardzo przyjemna - dla wielu z nas to duża frajda. Nasionka należy teraz przejrzeć, policzyć, posortować, popakować i podpisać. Daję nam wszystkim na to czas do niedzieli 23-go listopda. W niedzielę podam na blogu jak będziemy się wymieniać - ogólnie dla biorących udział w zabawie z zeszłych lat nie będzie nic nowego ;-) Tak więc proszę Was bardzo zrobić porządek w nasionach i przygotować się do niedzieli ;-)


Ja też do tego czasu postaram się przebrnąć przez wszystkie moje nasiona i przygotować dla coś Was. Uprzedzam, że w tym roku mam baaaaaardzo dużo nasion wieczornika damskiego 'Alba' (czyli białego) - o którego zaletach na pewno będę pisała jeszcze w niedzielę. Poza tym w ogrodzie cisza, spokój. Podobno zima ma zawitać na Kaszuby dopiero w styczniu ... może prawda, może nie. Póki co Andrew sadzi w lesie przeróżne cebulkowe do naturalizacji, a ja bardzo powolutku pozbywam się wszystkich roślin jednorocznych z rabat i donic, gdzie później sadzę tulipany, narcyzy i szfirki na wiosnę. Więcej uwagi poświęcam teraz kolekcji moich ciepłolubnych roślin w doniczkach ...
  



Uwielbiam wszelkie gatunki pelargonii - szczególnie te botaniczne, dziwne i trochę inne od tych czerwonych, babcinych pelargonii tradycyjnych (te oczywiście też mam ;-) Nie wszystkie udaje mi się uprawiać z powodzeniem, gdyż nie poświęcam im zbyt dużo czasu w sezonie. Kiedyś miałam ogromną kolekcję pelargonii zapoczątkowaną podczas praktyk w ogrodzie u Księcia Karola w Highgrove - to tam nauczono mnie miłości do tych prostych lecz urzekających roślin. 

Podstawowa kolekcja pelargonii, które jednak w klimacie północnej europy nawet latem czują się lepiej w przewiewnej szklarni niż w ogrodzie.

Moja ulubiona pelargonia, jedna z niewielu pochodzących jeszcze z czasów Highgrove to pelargonia kutnerowata Pelargonium tomentosum - świetnie znosi lekkie zacienienie i roślnie horyzontalnie.



Teraz, po wielu przeprowadzkach i budowach moja kolekcja jest marna, ale powiększa się z każdym rokiem. Na jesień te pelargonie 'specjalnej troski' warto potraktować szczególnie dobrze, gdyż przez nieuwagę łatwo można je stracić. 


Pelargonie rozmnażam sama, dostaję od znajomych lub kupuję sadzonki tu czy tam - jak tylko wpadnę na coś ciekawego - wszystko jedno czy w Lidlu czy na wystawie w Londynie.  


Przeniosłam je wszystkie do szklarni i oczyściłam z martwych liści oraz zaschłych pędów - drzwi w szklarni podczas dnia otwieram gdyż mogą łatwo zgnić. Dokarmiam je delikatnie płynnym nawozem dla roślin kwitnących lub gnojówką z żywokostu ... to właśnie teraz naturalnie chcą kwitnąć - większość tych biedaków pochodzi z południowej półkuli gdzie teraz zaczyna się lato. Zawsze robi mi się szkoda tych roślin 'na wygnaniu' i robię co mogę, aby je pocieszyć. Teraz potrzebują ciepła, wody i nawozu. 





Niestety do ciepłolubnych muszę u siebie na Kaszubach zaliczyć także rozmaryn - jedno z moich naukochańszych ziół ;-( kupuję każdego roku wiosną małe sadzonki na targach w Lubaniu i sadzę w wielu miejscach ogrodu żwirowego (ziołowego). Korzystam z ich pysznych listków przy zapiekaniu warzyw i jagnięciny, ale na zimę całkowicie wycinam je w pień i suszę lub robię bardzo pyszne oleje ziołowe (klik). Niestety rozmaryny nie kwitną ... bo nie zdążą. Na poniższym zdjęciu jest akurat rozmaryn płożący, który jednak od września przepięknie kwitnie (dostałam go od firmy Volmary). Jego błękitne kwiatki są naprawdę bardzo ozdobne. Ten rozmaryn pozostawię na przyszły rok, ale muszę zabrać go w cieplejsze miejsce niż ogród.

Rozmaryn płożący (Rosmarinus officinalis 'Lavender carpet')


Nie mogę też żyć bez werbeny cytrynowej (Aloysia citrodora), która podobnie do innych moich ulubieńców pochodzi z Ameryki Połudnowej. Rośnie i świetnie zimuje w cieplejszych krajach europejskich - niestety w Polsce trzeba ją chronić przed mrozami. Ale opłaca się - jeden listek tego super aromatycznego zioła zalany wrzątkiem i relaks natychmiastowy ;-)

Werbena cytrynowa (Aloysia citrodora) w donicy.


W tym roku do tego smutnego orszaku ciepłolubnych roślin skazanych na polską zimę ;-) dołączyły agapanty, bez których nie wyobrażam sobie ogrodu latem. Rosną oczywiście w donicach, które wystawiam na zewnątrz w maju. Podobnie z drzewkiem eukaliptusa (kocham zapach jego liści!!! ) latem świetnie czuje się w donicy przy łąweczce, zimą jednak zamykam go w cieple. W domu mam kiepskie warunki, gdyż moje 'wiejskie' okienka i grube ściany skutecznie blokuja światło. Ogrodu zimowego jeszcze nie posiadamy, a więc będziemy eksperymentować ze szklarnią. Opowiem Wam później czy udało nam się te wszystkie cuda przezimować i jakim kosztem ;-) Podobno w czwratek temperatura ma spaść do zera - a więc zabieram się do roboty ;-)


Liczne skrętniki (Streptocarpus) zapewne powędrują na kuchenny parapet, gdyż nie potrzebują zbyt dużo słońca. Te ze zdjęcia rozmnażam i przesadzam każdego roku - w ten sposób posiadam tę właśnie białą odmianę już od ponad 10 lat!







Klub Pożądanego Nasionka 2014 - wymiana

$
0
0
Kochani zapraszam do wymiany nasion!  Klub Pożądanego Nasionka 2014 od dziś działa - może to rozweseli trochę nasze jesienne ogrodnicze serca gdy za oknem najbardziej szaro-bury miesiąc roku ;-)




Pomimo tego, iż pisałam w ostatnim mailu, że regulamin i zasady się nie zmieniają - to jednak się całkowicie zmieniają ;-) A wszystko za sprawą Klaudi K, która wspaniałomyślnie została wolontariuszką 'pakowaczką/rozsyłaczką' i dzięki niej nasza zabawa w wymianę nasion będzie jeszcze przyjemniejsza. Wszystko na temat zasad znajdziecie TUTAJ, a wymiana oczywiście tradycyjnie działa na forum Na Ogrodowej TUTAJ (nie w komentarzach ;-)


Oto moje nasionka (tu wersja ilustrowana ;-), na forum to wszystko też jest):

KWIATY:

- cynia wytworna

cynia wytworna z daliami i szałwią powabną



- szarłat purpurowy

szarłat w bukiecie z fioletową bazylią, daliami i werbeną patagońską



- Burplerum
- werbena patagońska



- tabaka leśna


tabaka leśna (Nicotiana sylvestris) jesienią



- szałwia powabna mix kolorów



- groszek pachnący mix kolorów






- dziewanna olimpijska

- drakiew (najprawdopodobniej kolor biały)




-wieczornik damski

wieczornik damski najpiękniej kwitnie na przełomie maja i czerwca



WARZYWA:

- jarmuż 'Nero di Toscana'



- brokuł szparagowy
- papryka pomidorowa (słodka)




- karczochy



-burak liściowy kolorowy 'Bright Lights'
- burak liściowy biały
- dynia 'Marina di Chioggia'
- wężymord


- fasola tyczna 'Lady Di'



- sałata mix baby leaves (młode listki)

ZIOŁA:

- lubczyk 
- czosnek szczypiorek




              Jeśli chciecie się wymieniać, to zapraszam TUTAJ ;-)



MŁODY SAD - wreszcie nasz własny jupiii !!!

$
0
0
Za kilka dni święta, ale zimowo wcale nie jest. Gdyby nie ta migocząca wesołymi światełkami choinka, to można byłoby się wykłócać, że nadal jest jesień ;-) Za oknem dziś deszcz i plus 10 stopni. Ogród wygląda nadal listopadowo ... brązowo-zielono-stalowo. Ale po bezlistnych i całkiem uśpionych brzozach, wierzbach i topolach widać, że jest grudzień ... 




To był ostatni szał kolorów tego roku - cudnymi chryzantemami ze zdjęć pożegnałam sezon 2014. W Anglii są niesamowicie popularne i każdy szanujący się starszy ogrodnik uprawia je z roku na rok na jesienny kwiat cięty. Nie znoszą zim ani w Polsce, ani w Anglii - więc i tu i tam uprawa ich jest możliwa tylko przy bezmroźnym przezimowaniu głównej bryły korzeniowej. Wiosną wypuszczają one sporo nowych pędów i wtedy można spokojnie pobrać z nich sadzonki, które ukorzeniają się bardzo łatwo. W ten sposób można powiększyć swoją kolekcję - bez wydawania fortuny, gdyż sadzonki ciekawych odmian nie są tanie. Te żółte kupiłam na kościerskim targu za grosze, ale ciekawsze kolory zbierałam latami w różnych miejscach na świecie ... i jeszcze mam chrapke na wiele wiele innych ;-)  




Po zbiorach chryzantem (to musiało być przed przymrozkami) natychmiast zabraliśmy się za zbiory warzyw, które jeszcze rosły w glebie. Na pierwszy rzut poszły cykorie ... 



Ich korzenie (takie długie, bałe korzenie widoczne na zdjęciu powyżej) zostały wykopane z zagonów, a liście całkowicie przycięte (poszły na kompostownik). Potem wraz z selerami (które baaaardzo boją się mrozów) zostały ułożone w ziemi ogrodowej (może być w piasku) w dużych skrzyniach tak, aby nie dotykały się - w ten sposób zapobiega się gniciu przechowywanych warzyw. Skrzynie ustawiamy w ciemnych i chłodnym miejscu - np.  w piwnicy obok skrzyń z pietruszką, pasternakiem, burakami i marchewką. 





Cykorię w styczniu i w lutym 'porcjami' wyjmujemy ze skrzyń i pędzimy po 5 czy 7 korzeni -  robiliśmy to już zeszłej zimy zobaczcie jakie to proste TUTAJ  




A teraz najlepszym prezentem dla nas będzie łagodna zima ... no chociażby do końca grudnia ;-) Sprawa jest bardzo prosta - nie ma mrozu to znaczy można 'coś' jeszcze robić w ogrodzie. Można jeszcze sadzić, przesadzać, dzielić ... kopać. Jak wiadomo wiosną będzie tyle pracy, że wszystko to co możemy zrobić teraz będzie później wybawieniem - szczególnie, że mróz, który przyszedł już w drugiej połwie listopada przeszkodził nam w posadzeniu własnego sadu. 

Andrew zdążył jeszcze w ostatniej chwili posadzić nowy sad na pięknym terenie w Brodnickim Parku Krajobrazowym. Drzewka na średnich podkładkach zakupione z odkrytym korzeniem w Grucznie i w Powsinie posadzone zostały na sporej polanie u Ani i Svena - otoczonej dwustuletnimi bukami, dębami i sosnami - dokładnie opisałam to w artykule Na Ogrodowej TUTAJ.   

Ale .... wracając do naszego sadu - mrozy zeszły i udało się nam go posadzić dosłownie kilka dni temu. Jeszcze przed tym nieustającym deszczem! Andrew jest przeszczęśliwy - dla niego ten sad jest strasznie ważny. Sprowadził większość odmian z Anglii, gdyż angielskie odmiany zna i lubi - oczywiście są one uzupełnione naszymi klasykami takimi jak: Malinówka, Papierówka, Antonówka ;-) niech chłop ma!




Oto takie właśnie maluchy poszły do kaszubskiej ziemi - jednoroczne witki na podkładkach pół-karłowych MM106 z Buckingham Nurseries. Bardzo fajnie zapakowane i przesłane kurierem. Takie młode drzewka mają największe szanse na przyjęcie się i zaaklimatyzowanie w naszym klimacie ... taką mamy nadzieję ;-)

Oczywiście wszystkie drzewka były kupione z odkrytym korzeniem i są wśród nich głównie jabłonki i 2 gruszki. Wiosną dołącza do nich 2 śliwki. Teraz koncentrujemy się na postawieniu płotu dookoła sadu - wzdłuż którego prowadzone będą gruszki i inne drzewka owocowe w formie espalierów, kordonów i wachlarzy (TUTAJ można zobaczyć o co chodzi) ... ale o tym później ;-)


********


Jak wiadomo - żywot i szczęście wszystkich roślin (również drzew) zależą przede wszystkim od tego, jak dobrze będą posadzone - a więc pokazuję raz jeszcze porządnie jak to Andrew ze swoją wielką miłością ;-) i zaangażowaniem sadził swój sad krok po kroku: 

Na samym początku na terenie przyszłego sadu zaznaczył za pomoca palików gdzie mają być drzewka. Rozstawa pomiędzy jest dosyć spora, gdyż w przyszłości będa tu mieszkały sobie kury, a wycinane kosiarką będą tylko ścieżki - reszta to łąka koszona raz w roku. Potem sadził każde drzewko osobno - nie hurtowo! - od początku do końca każde po kolei...

... najpierw ściągnął cieniusieńko darń z kwardatów wielkości około 80cm x 80cm (moga to być równie dobrze okręgi o średnicy tak do 1m ) darń ułożył obok i zabrał się za kopanie otworów do sadzenia.  




Glebę rzucał na kawałek płyty, aby niepotrzebnie nie niszczyć trawy obok ;-) 




Jak widać gleba nie jest jakaś tam strasznie zła, ale nie jest to żaden szał - piasek i glina. Dodaliśmy więc wyniańczony przez Andrew obornik - nie wiem sama z której kupki, bo kupkami rządzi mistrz obornika ;-) ... na jednej obornik leży już tyle ... ale na drugiej tyle ... ale na tysiąc procent obornik ma już grubo ponad pół roku.




O! Tu poniżej otwór wykopany, gleba ładnie na płycie, darń obok - i nawet słonko wyszło. Uff ...




... teraz trochę ciężkiej pracy (jeszcze trochę ;-) - i to jest bardzo ważne!!! - teraz widłami ogrodowymi Andrew nakłuwa ściany otworu (jest w glebie glina, a przecież nie chcemy aby ten otwór stał się wielką donicą dla drzewek - wszystko trzeba rozluźnić, aby korzenie mogły łatwo penetrować ściany swojego nowego domu) ... mocno ... butem popchnąć jak trzeba!




A potem rozluźnia widłami dno - wiadomo - z tego samego powodu, co powyżej. Nie przekopuje, tylko wbija widły i rozluźnia ...




... potem na dno układa ściągniętą wcześniej darń - czemu ma się marnować ...




... i dosypuje na to wszystko wcześniej opisany obornik - ze 3 - 4 szpadle ...




... przekopuje i miesza szpadlem obornik z darnią i glebą z dna otworu ...




... dalej zagęszcza wszystko piętą buta - tak mocno, porządnie ;-)




I wreszcie nadchodzi wyczekiwana chwila - sadzenie drzewka! 




hmmmm ... za pomocą patyka sprawdzamy głębokość otworu - jak wiadomo po zasypaniu go glebą nie może ani być niżej, ani wyżej miejsca na pędzie, do którego dochodziła gleba na polu w szkółce roślin. To miejsce jest zawsze dobrze widoczne.




A! Jeszcze przecież garść mąki rogowej ... wieczna dyskusja czy drzewa owocowe należy dokarmiać czy nie? Z jednej strony nie chcemy aby miały zbyt dużo liści i zatrzęsienie gałęzi, tylko owocowały obficie - no ale znowu teraz są bardzo młode i muszą podrosnąć ... więc dorzucamy i obornika (głównie dla poprawy gleby) i tej mączki rogowej. Niech mają ;-)




... sadzimy i zasypujemy delikatnie wcześniej wykopana glebą ...




... co jakiś czas delikatnie, rękoma rozprowadzamy glebę dookoła korzeni tak, aby nigdzie nie pozostawić przestrzeni powietrza. Pod koniec zagęszczamy już buciorem ;-)






Gleba naprawdę musi porządnie i całkowicie otaczać korzenie młodego drzewka. Na końcu trzeba ją zagęścić mocno piętą ciężkiego buta. Stawiać ciężkość całego ciała.







I na koniec jeszcze wszystko ładnie rozplantować ...




... i posprzątać po sobie, a potem zabieramy się za drugie drzewko ;-) Palikowanie później.




Dziękuję, do widzenia ;-) 
Teraz każdy już wie, jak zasadzić młody sad tak, aby 100% drzewek się przyjęło ;-)




No i znalazł się mały pomocnik ;-)





Jeśli kogoś to interesuje, to podaję odmiany jabłonek: 'Ellison's Orange', 'Katy', 'Scrumptious', 'Howgate Wonder', 'Blenheim Orange', 'Charles Ross', 'James Grieve', 'Christmas Pippin', 'Egremont Russet' i dwie gruszki: 'Invincible', 'William's Bon Chretien'.




A przed domem posadziliśmy pradawną nieszpułkę Mespilus germanica - stary i poczciwy gatunek drzewa owocowego znany ogrodnikom od kilku tysięcy lat. Andrew zdecydował się na odmianę 'Nottingham', która została wyhodowana 164 lata temu w Anglii i jest szczególnie ładna ze względu na bardzo dekoracyjne i super smaczne owocki.  Teraz nasza nieszpułka będzie sobie wolno rosła, a my razem z nią będziemy się starzeć ... ależ to słodki prospekt na przyszłość ... 

Poranki w sepii - nadeszła ZIMA ;-)

$
0
0
Chyba mamy szczęście, bo na Kaszubach w tym roku święta zadziwiły białym puchem i wspaniałym słońcem na tle błękitnego nieba. Cieszymy się z pierwszych śnieżnych dni i lekkiego mroziku, który wreszcie zatrzymał ten niekończący się deszcz zalewający ogród. Rano słońce jest pomarańczowe i bajecznie oświetla warzywnik od wschodu ... wszystko jest w sepii ;-)









Pojawienie się puchu oznacza wakacje dla ogrodnika ... takie już totalnie legalne i z czystym sumieniem. Bo co - jak mamy robić w śniegu i mrozie? Teraz tylko kilka dni do końca roku na dokończenie 2 projektów i od 1-go stycznia na dwa miesiące oddajemy się robieniu planów na nowy sezon i pisaniu, pisaniu, pisaniu ... ale o tym później.  Obiecuję też opublikować trochę materiału z zaprojektowanych i zrealizowanych przez nas ogrodów na blogu.Teraz cieszymy się śniegiem i korzystamy z każdej słonecznej chwili ...











W zimie do ogrodu wprowadzają się ptaki. Całymi stadami ożywiają spokojne pejzaże i przynoszą nam sporo radości. Takie to małe, słodkie, leciutkie i okrąglutkie ... i takie zwinne - wykonują akrobacje na pozostawionych specjalnie dla nich na zimę konstrukcjach, zwiędniętych słonecznikach i innych roślinach.





Karmimy je regularnie i wszystkich gorąco namawiam na robienie tego samego (na wsi i w mieście) - wystarczy nawet sam czarny słonecznik i czasami przysmaczek w szyszce - jak nie macie czasu, to przysmaki ze sklepu w kulce itd - one tego teraz będą potrzebowały ... a pamiętajcie, że latem odwdzięczą się zjadając przeróżne świństwa czyhające na Wasze rośliny ;-)


Fasola tyczna spokojnie sobie dynda do wiosny ...

... a tyczki/wigwamy są fajnym urozmaiceniem zimowego ogrodu. Korzystają z nich też ptaki.

Strąki fasoli tycznej można było użyć przy kompozycjach świątecznych - świetnie wyglądają posprejowane na srebrno lub złoto i wplecione w wianki, ale to może już w przyszłym roku ;-) 

Pozostałości po słonecznikach, które wysiały się tu i ówdzie z nasion, którymi karmiliśmy ptaki zeszłej zimy. Wybijały w różnych miejscach w warzywniku i rosły sobie spokojnie przez cały sezon. Wiosną i latem korzystały z ich pyłku owady, a jesienią nasionami zajadały się ptaki i małe gryzonie. Teraz ptactwo chowa się pod wielkimi kwiatami pomiędzy wypadami do karmnika - super sprawa. 

A to ogród ziołowy (żwirowy) pod śniegiem. Krzewinki ziół dostały puchowych czapek, więc mam nadzieję że spokojnie przetrwają do wiosny. Wszystkie jednoroczne zioła (np. ogórecznik, bazylia, nagietek) oczywiście 'rozpuściły' się w mrozie i zostały usunięte ... 'kapelusz meksykański' jak widać nikt nie ma siły ruszyć hehe 




Warzywnik śpi i karmi nas już tylko jarmużem i brukselką. Czasami spod śniegu uda się wyrwać zieloną pietruszkę. Ale dopiero po zejściu mrozu dostaniemy się do młodych marchewek i przepysznej salsefii ;-) oraz pozostawionych na zimę porów - więcej na temat warzyw w zimie przeczytacie TUTAJ.







Pamiętajcie, że do końca tego roku wymieniamy się jeszcze nasionami w Klubie Pożądanego Nasionka na forum Na Ogrodowej.pl Jeśli jeszcze tam nie zaglądaliście, to serdecznie zapraszam ;-)






To tyle w tym roku ;-) Idę sobie odpocząć i pobrać trochę energii od zimowego złońca. Na nowy sezon i Nowy 2015 Rok życzę wszystkim wiele wiele pomyślności, siły i motywacji do działania oraz samych sukcesów ... 

a! jeszcze jedno - przed zakupem fajerwerków błagam pomyślcie o zwierzętach, bo wszystko jedno czy jest to miasto czy las - dla nich noc Sylwestrowa to największy terror roku ;-(







London City jakiego nie znacie ...

$
0
0
Styczeń jak zawsze mnie zaskakuje. W grudniu wydaje się, że jeszcze tyyyyle czasu do nowego sezonu - a w styczniu nagle zaczyna się panika. Mam tyle pomysłów i planów na ten rok, że czasami w nocy nie mogę spać ... jak małe dziecko przed urodzinami! W zeszłym tygodniu kilka nocy przeleżałam gapiąc się w ogromny księżyc i planując ... bo w nocy do głowy przychodzą czasami całkiem dobre pomysły ;-) Rozpracowałam już 'warsztaty 2015' i co nowego zrobię w ogrodzie, ale najwięcej przyjemności sprawia mi planowanie wycieczki do angielskich ogrodów. W tym roku będzie już 10 lat od pierwszej mojej wycieczki !!! 10 lat - trudno mi w to uwierzyć, ale ten czas naprawdę jest potrzebny, aby wszystko dopracować i nabrać doświadczenia. Podczas wycieczek zawarłam długotrwałą i bardzo owocną znajomość z angielskim przewoźnikiem autokarowym Johnsons Coaches i wspaniałym kierowcą Tom'em Willson'em - dzięki któremu wycieczki są dla mnie nie tylko wielką operacją logistyczną gdzie, co i kiedy, ale prawdziwą przyjemnością. To właśnie z Tom'em (który również kocha ogrody) podczas zeszłorocznej wycieczki obmyśliliśmy plan na rok 2015 i teraz go wdrażamy w życie. 


Zanim dalej napiszę o nowej wycieczce - wciąż nie mogę rozstać się z rokiem 2014 - wspaniałe wspomnienia po pięknych miejscach i świetnych ludzich, których pozdrawiam bardzo bardzo serdecznie ;-) 




 Hestercome Gardens






Bath






Tintinhull Gardens  ... to znowu my gaduły ;-)



East Lambrook Manor 



Katedra Wells w deszczu ...




Luz ostatniego dnia w Iford Manor



PS. Te piękne zdjęcia są autorstwa cudownych pań: Irminy W. oraz Elżbiety G. 
Serdecznie dziękuję za udostępnienie ich i ślę do Was dziewczyny super słodkie buziaki !!! 



Nię będę tu rozpisywać się na temat dokładnego programu wycieczki Angielskie Ogrody 2015 - bo to będzie wkrótce na stronie angielskieogrody.blogspot.com ale napiszę o jednym jej dniu - dniu, w którym będziemy zajmować się jak dla mnie jedną z ciekwayszch rzeczy ze wszystkich na świecie ;-) będziemy 'łazić' po starych i nowych zielonych zakamarkach starożytnego City of London. Totalnie magicznego miejsca, które pomiędzy cielskami potężnych nowoczesnych wieżowców kryje mnóstwo tajemnic i baaaardzo starych miejsc - niespodzianek ... Kocham Londyn i koniecznie chcę się nim z Wami podzielić ;-)





Dzień w Londynie rozpoczniemy jednak od poznania postaci niesamowicie ciekawej - John'a Tradescant'a Starszego. Odwiedzimy jego grobowiec w Lambeth, gdzie obecnie mieści się ogród i fascynujące Muzeum Historii Ogrodów (ang. Garden Museum). Trochę historii ogrodnictwa nikomu nie zaszkodzi ;-)


Grobowiec rodzinny Tradescant'ów przy kościele w Lambeth:




Na terenie starego cmentarza założono tu historyczny ogród ...


W muzeum jest wiele ciekawych 'gadżetów' ogrodniczych sprzed setek lat ;-)




          Czy wiecie że to właśnie Tradenscant sprowadził do Europy kasztanowce ?




Popatrzycie na ten portret i pomyślicie 'eeee tam, jakiś koleś' - ja jednak znam historię jego życia ze źródeł oficjalnych i nie całkiem oficjalnych ;-) niesamowicie ciekawe historie z życia nietuzinkowego człowieka - opowiem o nich podczas wycieczki i kiedyś na blogu - może, tak jak i dla  mnie, John Tradescant Starszy stanie się inspiracją dla Was. 





*******


Potem Tom 'przerzuci' nas autokarem bliżej City, ale najpierw znajdziemy się na południowym brzegu Tamizy aby zobaczyć jak w tym wyfikanym mieście zakłada się tereny zielone - prosi się na przykład o pomoc Piet'a Oudolf'a ... tak,  wokół siedziby Burmistrza Londynu - ekscentrycznego Boris'a Johnson'a (którego darzę wielką sympatią ;-) na tak zwanych Potter's Fields genialny holenderski projektant założył bajeczne rabaty bylinowe - musimy je oczywiście zobaczyć! 


Foto: http://oudolf.com

Foto: http://oudolf.com

Z Potter's Fields przejdziemy pięknym Tower Bridge do St. Katharine Docks ("Doki Św. Katarzyny") na lunch do mojego ulubionego pubu (w dawnych czasach był tu browar) ...






Foto: www.dickensinn.co.uk



... i potem już punkt główny dnia ;-)  Na spacer po starożytnym City zabierze nas jedna z profesjonalnych przewodniczek słynnej londyńskiej firmy przewodniczej LONDON WALKS, która specjalizuje się w tematycznych, fascynujących wycieczkach - sama byłam już na wielu, więc polecam! Dzięki przewodnikom z London Walks straciłam głowę dla Londynu już daaaaawno temu ;-) 





City of London to w dzisiejszych czasach centrum finansowe i bankowe. Na ulicach widać głównie garnitury, a w weekendy miejsce to całkowicie umiera - bo przecież nikt nie mieszka w biurowcach. Przed wojną było tu jednak serce starożytnego miasta, co nadal można zobaczyć po ocalałych naloty hitlerowskie budowlach. Tu nadal bije sece i wyczuwa się tych wszystkich mniej lub więcej znanych ludzi, którzy chadzali ulicami City. Jednym z ciekawszych pozostałości po przeszłości jest XIV-to wieczny Leadenhall Market, który w godzinach 12.00 - 14.00 okupowany jest przez setki 'lunchujących' garniturów. Nadal jednak można tu kupić mięso, sery i kwiaty ...








Na pierwszy rzut oka, stare miasto City of London wydaje się być zbudowane wyłącznie z cegieł, kamienia, stali i szkła ... ale nie jest to tak do końca prawdą. W różnych zakątkach słynnej "Kwadratowej Mili" (ang. the Square Mile) - za uchylonymi drzwiami, pomiędzy budynkami, na dziedzińcach starych kościołów, na dachach i w wielu innych zapomnianych lub sekternych zakamarkach czeka na nas aż 150 mniejszych lub większych ogrodów!!! Dodatkowo usłyszymy super ciekawe historie o angielskich ogrodnikach oraz dawnych zbieraczach roślin ... oto klimaty:








W tym ukwieconym i super starym pubie podobno kiedyś bywała Elżbieta I  ...






Nieopodal Mansion House czyli rezydencji Lorda Mayora Londynu znajduje się całkiem dzikie oczko wodne prawdziwa oaza spokoju ;-)




****



W Londynie oczywiście nie może zabraknąć 'ogrodu wertykalnego' słynnego francuskiego projektanta Patrick'a Blanc'a ... ludzie tak sobie chodzą obok 'zielonej ściany' ... tak po prostu ;-) 




... ale nawet zwykłe skrzyneczki parapetowe, klomby uliczne czy 'ogródki' przy pubach i kawiarniach wyglądają tu ciekawie ;-) więc ludzie przyzwyczajeni ... sami zobaczcie (wszystko na terenie City):
















****



Nad Tamizą też pięknie ... ta rzeka, jak to się mówi - jest jak krew w żyłach Londynu - płynie niespokojnie i napędza to miasto od ponad 2 tysięcy lat. Koniecznie przejdziemy się jej brzegami, może nawet jak czas na to pozwoli, to popłyniemy nią gdyż z perspektywy szarobłękitnej wody wszystko wygląda jeszcze inaczej ...





*****


Obsadzenia przy londyńskich ulicznych kawiarenkach.

Rabaty bylinowe otulające Katedrę Św. Pawła w londyńskim City.







Tak więc będziemy 'łazić' po Londynie i gapić się na te wszystkie cuda jednego z najbardziej cool miejsc na świecie - tam gdzie nowe i stare przeplata się w tak harmonijny sposób - choć czasami trudno zrozumieć czemu? Będziemy zaglądać do pubów i w stare podwórza ... damy spokój znanym przez wszystkich miejscom typu Hyde Park czy Kew Gardens - nie tym razem ;-)


Informacje na temat ceny i wszystkie inne szczegóły rezerwacji oraz wyjazdu na wycieczkę 2015 znajdują się w zakładce TUTAJ







Powoli żegnam ZIMĘ ... snuję plany, marzę ;-)

$
0
0
Dziś jest 1-szy dzień lutego - a więc gratulacje dla wszystkich ogrodników i miłośników ogrodów - jeszcze tylko miesiąc i będzie marzec czyli nadzieja na wiosnę ;-) takie myśli pomagają mi żyć - no i to, że wreszcie mamy słońce! 





Nie ma jednak co marudzić, bo zima jest i tak potrzebna nawet najbardziej niecierpliwym ogrodnikom, gdyż to najlepszy czas na planowanie i robienie różnych papierkowych rzeczy. Nie ma chwili odpoczynku, na którą bardzo liczyłam - ale to też fajne gdy pomysły wdraża się w życie i jeszcze lepiej, gdy jest pozytywna reakcja ze strony czytelników ;-)  Tak więc wycieczki i warsztaty (prawie wszystkie, ale jeszcze będzie pewnie więcej tematów i dat)  już są opracowane i projekty jeden po drugim kończone. Obsadzenia warzywne i ozdobne opracowane, nasiona na kolejny sezon już w szufladzie, miejsca na nowe części ogrodu przygotowane ... a w pamięci komputera powolutku 'rośnie' nasza książka ;-)  I prawda jest taka, że ta zima jest nadal zbyt krótka żeby z tym wszystkim zdążyć! 



Jeśli ktoś ma ochotę zainstalować sobie tę śliczną darmową tapetę na komputerze lub tablecie, to zapraszam do pobrania przygotowanego przez Jolę Piekarz kalendarza na luty na  NaOgrodwej.pl



Zakończyliśmy już zeszłoroczną wymianę nasionek, której szczegóły znajdziecie TUTAJ. Osoby biorące udział w akcji Klubu Pożądanego Nasionka 2014 mogą spodziewać się w lutym małych, pulchnych paczuszek ;-) A ja ze swojej strony chciałam jeszcze tylko napisać kilka słów o roślinach, których nasiona dostaną ci, którzy je ode mnie zamówili na forum (przy okazji kilka wspomnień z lata ;-) A więc na początek kwiaty: 



Mój ukochany wieczornik damski 'Alba' - roślina 2-letnia, więc należy wyciać ją w maju/czerwcu tego roku na zewnątrz, a potem tak koło września przesadzić na miesjce stałe - kwitnie maj - lipiec 2-go roku po wysianiu i potem często zostaje na kilka lat na tym samym miejscu, bardzo łatwo też wysiewa się sama. Świetnie znosi mrozy.

Wieczornik jest dosyć wysoki, cudnie pachnie i świetnie nadaje się na kwiat cięty. Podstawa wczesno letnich ogrodów . Tutaj na zdjęciach ogromne ilości wieczornika damskiego podziwiane przez nas podczas wycieczki w maju 2013.

Na rabacie swobodnej z bodziszkiem i kocimiętką ...

... i wzdłuż ścieżki z niebieskim kosaćcem syberyjskim.

Widać tutaj jaki wieczornik jest wysoki ... ale nie znaczy to, że nie może rosnąć przy samej ścieżce - szczególnie że tak pięknie pachnie ;-)



*****

Cynia wytworna to mieszanka kolorów - o niej chyba nikomu nie muszę więcej pisać ;-)



Kolejna moja ulubiona roślina to szarłat ogrodowy purpurowy. Widać go tu na rabacie w sierpniu ...

... a tu z szałwią powabną, która kwitnie na moich rabatach obowiązkowo każdego roku i sama się wysiewa.

O tabace leśnej pisałam już dużo, gdyż fascynuje mnie piękno i elegancja jej kwiatów. Dodatkowo ma duże, soczyste liście - które wyglądają szczególnie ładnie gdy ogląda się je 'pod słońce'.  Można sadzić ją na rabatach (ale pojedyńczo, wśród innych roślin - jest zbyt duża na grupy) lub w ogrodach leśnych i półcienistych. Jej nasiona są naprawdę maleńkie, więc po wysianiu nie należy ich przysypywać - wystarczy podlać.

Jak widać na zdjęciu - dorównuje wysokością werbenie patagońskiej, którą trzeba wysiewać już na przełomie lutego i marca najpóźniej - strasznie długo kiełkuje! Niestety w naszym klimacie traktuje się ją jako roślinę jednoroczną, ale świetnie się sama wysiewa. Najlepiej wygląda na dużych rabatach 'tu i ówdzie', nie sadziłabym jej w grupach.


Werbena patagońska nadaje się także do robienia cudnych, 'wiejskich' bukietów - tutaj widać wiaderka wypełnione świeżo zebranymi werbenami, ostnicami, szałwiami powabnymi i aminkiem egipskim.

Werbena patagońska z białą skabiozą (driakwią) - kolejną gwiazdą moich rabat na kwiat cięty. 

I ta sama driakiew biała na rabatch w ogrodzie warzywnym.


Groszek pachnący wysiewam już w styczniu/lutym. Nie boi się mrozu, więc 15cm sadzonki wysadzam do ogrodu już w marcu i jeśli przepowiadają mocne chłody, to najwyżej przykrywam je białą agrowłókniną. U mnie zazwyczaj pnie się po tunelu leszczynowym wraz z fasolami, ale można uprawiać go przy siatkach i wigwamach. Bardo ładnie pachnie i świetnie nadaje się do wazonu.



*****


Dziewannę olimpijską pierwszy raz zobaczyłam w ogrodzie zaprojektowanym przez Gertrudę Jekkyl w Hestercombe w hrabstwie Somerset. Byłam tam z wycieczką akurat w połowie lipca i kwitła jak szalona - coś niesamowitego! 
Tak więc postanowłam wysiać ją u siebie. Podobnie jak z wieczornikiem damskim - wysiałam ją w czerwcu 2014, aby kwitła latem roku 2015. Nie mogę się doczekać ;-) Nasiona pochodzą z roślin w Hestercombe.


*****


Wśród warzyw jest sporo bardzo smacznych piękności. Nie opisuję wszystkich, ale oto do moich ulubionych należą:




Fasola tyczna odm. Lady Di , która ma nie tylko ładne kwiatki, ale i bardzo smaczne strąki. Rośnie u nas na 3 dużych wigwamach zbudowanych z tyczek leszczynowych wraz z fasolką pnącą purpurową. Ma ładne fioletowe nasiona ... ale je się strąki, które należy regularnie zbierać, aby nie stawały się twarde i włókniste.




****

Papryczka pomidorowa jest super - wcale nie jest ostra, a jej wielkość i kształt wspaniale nadaje się do piklowania. Jest bardzo plenna i jesienią, po ostatecznych zbiorach musieliśmy jeszcze zielone papryczki 'podrumieniać' w słońcu.

Kolejny hit to z pewnością jarmuż. Tutaj widać kilka odmian na rabacie wśród kapustnych - najsmaczniejsza odmiana to bez wątpliwości Nero di Toscana, która charakteryzuje się ślicznymi, szaro-błękitnymi liśćmi i jest prawdziwą ozdobą ogrodu podczas zimowych miesięcy. 

Zobaczcie jak z nadejściem jesieni jarmuż staje się coraz bardziej widoczny na rabatch ;-)

****


W czerwcu zaczynają kwitnąć karczochy, które potrzebują stałego miejsca w warzywniku i okrycia na zimę.  

Kwiaty z własnej uprawy (która naprawdę jest super łatwa) zapewniają luksusowe lunche i obiady przez długie miesiące.

****


A jeszcze na koniec cud świata - przepyszna dynia niebieska 'Marina di Chioggia'o której uprawie możecie dowiedzieć się wszystkiego TUTAJ.  Powyższe zdjęcie jest autorstwa bZuzi i uważam je za dzieło sztuki ;-)





******


Z ziół miałam tylko 2 propozycje. Jedną z nich jest lubczyk, który jest najlepszym pod słońcem dodatkiem do rosołu ;-) i czosnek szczypiorek - uwielbiam tę roślinę i uprawiam musowo w każdym ogrodzie, którego 'się tknę'. Czosnek szczypiorek to niekończące się dostawy smacznego szczypiorku od wiosny do jesieni (i to z jednej rośliny bez ciągłego wysiewania!) oraz piękne kwiaty od czerwca do końca lata. Kwiaty są jadalane, więc można je spokojnie dodawać do kolorowych letnich sałatek - są też super miododajne, więc uwielbiane przez przeróżne pożyteczne owady. Roślina na 6 plus!







Tak więc wszystkim 'odbiorcom' moich nasion życzę saaaaamych sukcesów i oczywiście dobrej pogody wiosną oraz latem ;-)  Spóźnialskich serdecznie zapraszam i namawiam do udziału w wymianie nasion na jesieni tego roku. Zabawę rozpoczynamy zazwyczaj w październiku/listopadzie, co zostanie ogłoszone tutaj na blogu. Dziękuję wszystkim za udział, a szczególnie Kaludii K czyli Klajce za pomoc przy rozsyłaniu paczuszek z nasionami. 

;-)









Ogródek przy bliźniaku w mieście ... dla MOTYLI i PTAKÓW ;-)

$
0
0



Nasza szklarnia zapełnia się już pierwszymi multiplatami, a za oknem słychać żurawie - chcemy tego czy nie, wiosna nadeszała w tym roku już w lutym. Wiadomo, że dla ogrodników to lekki stres gdyż po pierwsze nie bardzo udało im się podczas tej krótkiej zimy odpocząć, a po drugie wczesna wiosna oznacza przymrozki i możliwość utraty wielu cennych roślin (lub chociaż ich pąków i kwiatów). Ale musze się przyznać - że jakoś to wszystko zniosę widząc za oknem zieloną trawę zamiast białej pierzyny. Nie ma jak ciepły wiaterek, słońce i śpiew ptaków.

Zanim jednak ruszymy z tym całym wiosennym wariactwem, to chciałam pokazać na początek jeden z ogrodów stworzonych przez nas w zeszłym roku. Może czas pozwoli na pokazanie jeszcze kilku ... ale póki co proszę oto mały ogródek przy bliźniaku w Gdańśku na Osiedlu Mickiewicza.  





Bardzo przeciętny rozmiar działki, typowy przy zabudowie bliźniaczej na terenie miasta czyli 28m na 17m co daje prawie 500m2 (z czego sporo odchodzi na dom, garaż i podjazd). Budynek mieszkalny zaprojektowany w stylu współczesnym - całkowicie otoczony innymi budynkami jedno i wielorodzinnymi. Właścicielka poprosiła o ogród naturalny, przyjazny dla motyli, pszczół oraz ptaków i oczywiście pasujący do architektury domu, a także 'łatwy w obsłudze'- a więc rozwiązanie dla ogrodu nasunęło się bardzo szybko - trzeba to miejsce 'zmiękczyć' i uratować od kątów prostych ... skoro zapraszamy tu przyrodę, to musi być swobodnie i naturalnie. Poniżej zarysz linii domu, działki oraz ścieżek i rabat:






A teraz jak to wyglądało w rzeczywistości. Poniżej trochę klasycznych zestawień fotek 'PRZED' i 'PO' z kilkoma wyjaśnieniami i opisami.  Przede wszystkim bardzo ostrożnie z wprowadzaniem nowych materiałów i kolorów w architekturze ogrodu:

 - podjazd z naturalnej kostki granitowej, a więc nawierzchnia ze żwiru tego samego pochodzenia. Kamieniem polnym (identyczny kolor co kostka granitowa i żwir) wypełniliśmy także ścianę gabionową zasłaniająca szopę sąsiadów; 

- na płocie i w budynku są elementy z betonu architektonicznego, a więc ten materiał wybraliśmy na ścieżkę w żwirze. Płyty wielkości 40cm x 80cm;

- pokrywy studzienek są niestety konieczne - ale przynajmniej mają fajny, zardzewiały kolor - powtórzymy ten kolor w drewutni oraz elemencie wodnym, który będzie wykonany z Cortenu (jeszcze w budowie).

- istniejący już murek oporowy pozostawiliśmy wykończony tak samo jak cokół elewacji. 






Na takich działakch najbardziej kłopotliwe dla projektanta są zawsze wąskie przejścia wzdłuż domu. Tutaj mamy bardzo blisko sąsiadów z lewej strony - ich stara szopa została zakryta 10m gabionem o zróżnicowanej wysokości przęseł (właściwie to jest to ogrodzenie gabionowe). Pomiędzy przednią granica działki, a początkiem ściany gabionowej posadziliśmy żywopłot cisowy. 






Nie zastosowaliśmy żadnych prostych ścieżek. Zarówno ta trawiasta ścieżka biegnąca wzdłuż domu jak i ta, która została ułożona z elementów betonowych (beton architektoniczny) lekko się wykrzywia i zakręca. Trawa istniejąca została usunięta i to, co widać na zdjęcia 'PO' jest nową darnią sianą ręcznie przez Andrew na jakieś 3 miesiące przed robieniem tych zdjęć. Pokrywy studzienek ukryliśmy wśród roślinności sadzonej w żwirze.




Mam nadzieję, że udało nam się 'zmiękczyć' widoczki z salonu ;-) Teraz zamiast szopy sąsiada i nudnych, prostych linii granic działki widać szaro-stalowy płot gabionowy wypełniony kamieniami polnymi zatopiony w swobodnej roślinności.





Jeśli jesteście zainteresowani w jaki sposób ogródek ten był wykonywany, to zapraszam do obejrzenia jesze kilku fotek poniżej. Na podstawie wykonanego wcześniej projektu ogrodu wytyczyliśmy ścieżki, rabaty i podjazd. Ustawiono gabion, a następnie ułożono podjazd, mały taras kuchenny oraz obrzeża darni z kostki granitowej. Tam gdzie miały być nasadzenia w żwirze - ułożono  czarną agrowłókninę.  






Następnie posadziliśmy żywopłot, krzewy i drzewka. A później zabraliśmy się za sadzenie bylin ;-)








Sadzenie w żwirze przez agrowłókninę nie jest łatwe. Trzeba się troszkę przy tym nagimnastykować. Oto jak robił to Andrzew krok po kroku:




*********






W kwietniu 2014 ogród był już obsadzony roślinnością. Na koniec został posiany trawnik i teraz jeszcze pozostały do wykonania elementy z Cortenu.  Ale proszę zobaczyć jak to wyglądało to w LIPCU 2014 ...










... a potem we WRZEŚNIU 2014 ...












Oto lista kilku roślin wykorzystanych przy tworzeniu ogrodu:

Drzewa i krzewy:
Jabłoń ozdobna ‘Golden Hornet’
Jabłoń ozdobna 'Ola'
Jarząb ‘Joseph Rock’
Kalina bodnantska ‘Dawn’
Budleja dawida
Dereń syberyjski
Hortensja drzewiasta
Świdośliwa
Śliwa wiśniowa
Kosodrzewina

Żywopłot:
Cis pośredni ‘Hicksii’

Byliny i trawy ozdobne do całego ogrodu:
Miodunka
Bodziszek kantabryjski
Bodziszek korzeniasty
Runianka variegata
Liliowiec
Irys syberyjski
Bergenia sercolistna
Turzyca 
Miskant cukrowy
Trzcinnik ‘Overdam’
Trzcinnik ‘Karl Foerster’
Dąbrówka rozłogowa
Pięciornik ‘Goldstar’
Zawciąg
Kostrzewa 
Czyściec wełnisty
Hosta w odmianach
Kocimiętka
Śmiałek
Przywrotnik ostroklapowy
Rozchodnik ‘Matrona’
Macierzanka
Szałwia omszona
Liatra kłosowa
Jeżówki w odmianach
Sadziec plamisty

Rośliny cebulowe:
Narcyz poeticus
Narcyz ‘Havera’
Tulipany botaniczne
Czosnek okazały 'Purple Sensation'
Czosnek główkowaty








Jesienią dosadziliśmy czosnki ozdobne, narcyzki pachnące i tulipany botaniczne. Bardzo jestem ciekawa jak będzie tam wiosną 2015, z ciekawością odwiedzę Osiedle Mickiewicza w marcu. Na pewno trzeba będzie rzucić cisom i innym roślinom wieloletnim kilka garści mączki rogowej i zobaczyć jak przeżyły zimę - w tym roku nie było to chyba dla nich zbytnim wyzwaniem. Do dokończenia jest też płot wykonywany z betonu architektonicznego i drewna widoczny w oddali na poniższym zdjęciu - gdy płot będzie już zainstalowany, to będziemy mogli wykończyć rabatę wzdłuż niego.








W tym ogrodzie posadziłam kilka z moich najbardziej ulubionych roślin. Mam nadzieję, że pyłek ich kwiatów, nasiona i owoce zadowolą lokalne ptactwo i insekty pożyteczne - bo wiem, że jeszcze tam są ;-) 



Dzięki za oglądanie tych wszystkich zdjęć, może kogoś zainspirowało ;-)




Pracowite przedwiośnie w naszym ogrodzie.

$
0
0
Mam spore zaległości ... przegapiłam cały marzec, a działo się baaaardzo dużo. Dzięki łaskawej zimie można było zrobić naprawdę dużo w ogrodzie i ta praca opłacała się, gdyż początek kwietnia był (i ciągle jest) dla ogrodnika całkiem kiepski.




Prace rozpoczęły się jeszcze pod koniec lutego od wariackiego oczyszczania terenu za szklarnią. Podczas gdy ja z moimi drogimi Bramasole i Maszką  popijałyśmy sobie herbatkę na słonecznym tarasie w Małopolsce, mój ogrodniczy małżonek zabrał się do oczyszczania samosiewek drzew na Pomorzu ... szklarnia była śmiertelnie zagrożona podobno tylko raz, ale jakoś się udało - na szczęście mnie przy tym nie było. Była jednak Mazie i wszystko mi później opowiedziała ;-) mój szpieg hehe  





Ogólnie wszystko zakończyło się pomyślnie, chociaż biedny Andrew miał migrenę po stresie spuszczenia drzewa na szklarni ;-( powstało jednak bardzo dużo wolnych miejsc, w których posadziliśmy masę krzewów: trzmielinę europejską, kalinę wonną (bliżej ławki), kalinę koralową, dereń biały i jadalny, a bliżej granicy z polem sąsiada tarninę. 





Teraz jest jeszcze miejsce na byliny. Myślę, że uderzymy na początek w masę ciemierników. Na początek wykupiliśmy ze szkółki Cyrzan w Garczu (u nas pod nosem) prawie wszystkie ciemierniki białe (Helleborus niger), które są niesamowicie cennym źródłem pokarmu dla pszczół bardzo wczesną wiosną ... czekają na posadzenie.




******


W lasku za warzywnikiem zaczyna się robić gęsto od nasadzonych w zeszłym roku dereni ...


 


W marcu udało się przekopać z obornikiem glebę w warzywniku i pod koniec miesiąca nawet zrobić trochę wysiewów wprost do gruntu. A także posadzić ziemniaczki mniam ;-) zbudować 4 nowe rabaty wzniesione i zainstalować osłony na starych rabatach wzniesionych (bez osłon przy dzisiejszej pogodzie ani rusz!) - rosną już pod nimi sałata, wczesna odmiana bobu, wczesne marchewki, szpinak, rzodkiewki, rukola i zielenina orientalna (musztardowiec, mizuna). Jejku - nie mogę się doczekać !!!!!!!!!!!!





W tym roku Lidl nas nie zawiódł i znowu 'rzucili' mączkę rogową. Pisałam o tym na facebooku i wiem, że wiele osób ją kupiło. My w zeszłym tygodniu wyczyśliliśmy kościerskiego Lidla ;-) ale ze względu na średnią popularność (hehe) pewno się jeszcze w wielu sklepach uchowała - jeśli nie macie, to polecam. Teraz właśnie mączką rogową podypujemy wszystkie drzewka i krzewy, a w wkrótce także rabaty bylinowe. Nie znalazłam w naszym kraju dotychczas innego wolno rozkładającego się nawozu organicznego.  





*******

W marcu także tchnęliśmy życie w naszą zaspaną i rozleniwioną szklarnię. Zimowały w niej (bez ogrzewania) laki pachnące siane w czerwcu 2014, które będą kwitły za krótką chwilkę - zupełnie nie boją się mrozu, ale bardzo nie lubią być pokryte śniegiem, a więc wraz z podobnie kapryśnymi goździkami brodatymi stały zimą pod szkłem.  Ale nie o tym mowa ... chciałam pokazać tak na roboczo, jak wyglądała nasza szklarnia zanim wypchaliśmy ją siewkami (szczególnie na prośbę Joli, którą serdecznie pozdrawiam ;-) : 


Takie podpory przykręcane są do ściany szklarni. Ławy więc nie stoją, tylko wiszą dla uzyskania jak największej przestrzeni również na podłodze. Gdyby ławy stały 'na nogach' to trudno byłoby pod nimi rozłożyć podgrzewane maty, na której stawiamy tacki i doniczki z nasionami zanim wykiełkują.


Do podpór przykręcamy ławy. Wszystko jest wykonane z lokalnego modrzewia. 
Na szyby przyklejamy też wiosną folię bąbelkową dla zachowania ciepła. Wygląda to bardzo kiepsko, ale naprawdę zdaje egzamin.


I wygląda to tak. Teraz można na podłodze rozłożyć styropian i matę podgrzewaną tak jak widać na zdjęciu poniżej. Latem zabieramy ławy do garażu, aby mieć więcej miejsca na większe rośliny np. pomidory. Jeszcze nie wiem co będzie w szklarni latem tego roku ... po pomidory powędrują do tunelu.



W marcu wszelakie zimujące na gapę roślinki typu lak pachnący, goździk brodaty, chryzantemy i jakieś niedobitki lawendy zakupionej na wystawie w Hampton Court 2014 zostały wyproszone do zimnego inspektu, a ich miejsce najpierw zajęły przeniesione z domu pelargonki i inne kapryśne na mróz rarytasy - a później setki siewek. 




Andrew zainstalował ogrzewanie i ciepłą matę (na której leży ;-) rozłożoną na styropianie - na tej macie ustawiamy donice i tacki z dopiero co wysianymi nasionami. Szybciej kiełkują na ciepłej podłodze, a potem ustawiane są na półkach - potrzebują teraz może mniej ciepła, ale więcej światła!





W marcu wysialiśmy rośliny słynące z długaśnego kiełkowania (np. kleome ciernista i werbena patagońska) oraz te, które nie do końca boją się chłodu i w pierwszej kolejności będą mogły powędrować do zimnego inspektu lub od razu na rabaty wzniesione pod osłony (np. groszek pachnący, bób, karczoch czy sałata) - te siewki już zostały 'wyrzucone' z ciepłej szklarni jakiś tydzień temu. 





Ze względu na moją całkowitą obsesję dotyczącą organizacji tegorocznej Tomato & Chili Fiesta wysialiśmy chyba z milion odmian pomidorów, papryczek chili, papryk słodkich oraz bakłażanów. Teraz wszystkie siewki zostały przepikowane i gnieżdżą się z pelargoniami w zapchanej szklarni. Z nadejściem cieplejszych dni wyrzucam pelargonie do inspektu. Rozmaryn i eukaliptus już sobie spokojnie stoją w donicach przed szklarnią i czują się świetnie ;-) ryzyk fizyk - ale w szklarni miejsce tylko dla VIP'ów. 





******


Jeśli zastanawiacie się co wariaci zrobią z tymi wszystkimi pomidorami i papryczkami - to już wyjaśniam ;-) otóż na tym, co teraz wygląda jak krajobraz księżycowy widoczny na fotkach poniżej - za kilka tygodni stanie piękny tunel foliowy. Już jest zamówiony i w produkcji, ale jak to ze wszystkimi fajnymi rzeczami w życiu bywa - trzeba troszkę poczekać ... 


Tutaj właśnie robi się droga dojazdowa co tej naszej całej nowej części ogrodu. W oddali widać miejsce na tunel.

Hehe trudno w to uwierzyć, ale tutaj będą piękne ogrody. Nie lubię takich prac kaparkowych, bo dla mnie to totalna dewastacja - ale staramy się to robić świadomie i nie 'wypychamy' gleby tylko wyrywamy za pomocą koparki korzenie drzew. Potem koparka delikatnie niweluje teren, ale z zachowaniem naturalnych spadków i większych nierówności. Nie chcemy mieć tu totalnego placka ;-) 

A tutaj właśnie stoję i robię fotkę ;-) w tunelu - no za 3 tygodnie - i patrzymy w kierunku naszego domu i istniejących ogrodów. Po prawej, na tyłach będzie budynek zbudowany ze starej stodoły, która już czeka na rozbiórkę. Pracy tu sporo .... 

Mam nadzieję, że Andrew ma sporo pomysłów na zagospodarowanie tego terenu ;-) 

Póki co świetne miejsce zabawy dla Alberta i kolegów.

A i pies może sobie bezkarnie kopać dziury wielkości krateru syberyjskiego - no ale to do czasu!



*******


Nie ma to jak słodki zapach frezji ;-) 



Teraz rozpoczęliśmy już przygotowania do pierwszych w tym roku warsztatów Praktyczny Ogrodnik - WIOSNA. Plan zajęć już ustalony, spisany i odesłany do druku dla uczestników, oby tylko pogoda nie zawiodła - bo jak sama nazwa wskazuje będziemy 'praktykować' pod gołym niebem ;-) 

Przypominam też o targach ogrodniczych 18 - 19 kwietnia w Lubaniu obok Kościerzyny - warto tam zajechać, tylko uwaga żeby nie wydać fortuny! Słoneczne pozdrowienia dla wszystkich ;-) 





Kolorowe wiosenne donice - moja duma i radość ...

$
0
0
Na dobry początek zapraszam serdecznie na nasz Wiosenny Kiermasz Sadzonek, który odbędzie się w niedzielę 24-go maja. Z powodu rekordowo chłodnej wiosny musieliśmy wydarzenie to 'popchnąć' o tydzień do przodu - mamy nadzieję, że pod koniec miesiąca nie będzie już żadnych niespodzianek i wszystko pójdzie pomyślnie ;-) ... chociaż prognozy są nadal szokujące.


   


Szykujemy dla Was naprawdę fajną imprezę połączoną z wykładami i oczywiście pysznym jedzeniem. Gotować dla nas będzie sezonowe przysmaki ekologiczna kuchnia Oficyna z Gdyni. Więcej szczegółów na temat imprezy znajdziecie TUTAJ. Zapraszamy ;-)  






W naszym ogrodzie nareszcie cieszymy się wiosną.  Donice wyglądające jeszcze kilka tygodni temu całkiem skromnie, teraz są przepełnione kolorową roślinnością - rozstawione w okolicy wejścia do domu i po ogrodzie dają nam teraz tyle radości - dodatkowo przepysznie pachną kwitnące w nich narcyzy odm. 'Geranium' i 'Scarlet Gem'. 





Pomiędzy narcyzami tulipany, szafirki i oczywiście bratki ... trochę organizacji jesienią naprawdę się opłaca ... gdy w ogrodzie dopiero zaczyna się zielenić, w donicach jest już szał. Polecam! 





Nasz ogród tej wiosny celebruje już 3 latka ;-) ku naszej radości zaczyna się już w nim dziać dużo rzeczy od nas niezależnych - w żwirze rozsiewają się same wieczorniki damskie, malwy i niezapominajki - a natura jest naprawdę najlepszą projektantką - tam gdzie nasiona zaniesie wiatr i gdzie wykiełkują - wyglądają najurokliwiej.  Nie warto mieć wszystkiego pod linijkę ... czasami swoboda i luz są o wiele bardziej relaksujące - i co z tego, jeśli tu i tam rośnie jakiś chwast :-)



Posadzone w doniczkach bratki w tym roku na pewno rozsieją się same. Nasiona w żwirze kiełkują naprawdę świetnie - tak więc następnej wiosny będę miała pod oknem domku ogrodnika kolorowy dywan.


Obiecuję, że w następnym poście zaserwuję Wam więcej porad praktycznych. Póki co tradycyjnie już przekazuje Wam njusy przestarzałe, z braku czasu nie podaję informacji na bieżąco i powracam jeszcze do kwietnia ...  dużo się działo, bardzo wiele wyjazdów na realizacje ogrodów, próby regularnego zasiadania do pisania mojej książki i dużo, dużo pracy w szklarni  ...  nie wspominam już nawet o robotach ziemnych z okazji naszego tunelu foliowego (ma przybyć w ten piątek jupii!!!). Na szczęście koparki, rury, elektrycy i wywrotki z tłuczniem już za nami ;-)  A miłym akcentem było to, że w Empiku ukazało się nowe czasopismo - kwartalnik Vita Rustica, w którym są moje teksty na tematy ogrodnicze oczywiście - pięknie wydany magazyn dla miłośników życia za miastem, warto poczytać.

                 
                             



No i nie może się obejść bez wspomnień z kwietniowych warsztatów. Chyba nigdy nie zapomnę jak było zimno hehe ale zapał uczestniczek był tak niesamowity, że z tego ich żaru pasji i ciekawości - zrzuciłam kurtkę i szalik ;-) 







Jak to bywa wiosną w ogrodzie - dużo było o siewach na wszelakie sposoby, o przygotowaniu gleby oraz jej zasobności, wiele też o ekologicznych nawozach. Kolejne warsztaty odbędą się 23-go maja, ale zajmiemy się już innymi zadaniami ... i miejmy nadzieję wśród lepszej aury.  



Andrew pokazuje jak łatwo jest zrobić samemu nawóz płynny z obornika.






Warzywnik z dnia na dzień zmienia się nie do poznania. Nie nadążam z robieniem zdjęć! Oto widoczki sprzed kilku dni ... ale już totalnie nieaktualne ;-) 






W lesie kolorowo. Młode liście na dereniach białych wyglądają bosko - szczególnie w delikatnym, wiosennym świetle ... kwitną jeszcze śliwy wiśniowe i za chwilkę oprószą się kwiatkami świdośliwy, a za nimi w kolejce już stoją jabłonki rajskie - żyć i nie umierać!






*****





Tak, tak - o lakach pachnących pisałam już tysiąc razy i jeszcze tysiąc razy napiszę - bo je uwielbiam i chciałabym zainfekować Was wszystkich miłością do tych kwiatów.  Nie wiem jak to jest, jeśli uprawia się je jako roślinę jednoroczna - myślę, że jeśli miałyby konkurować latem na rabatach z pięknościami takimi jak dalie, piwonie czy lilie ... to może nie skradłyby mi serca aż tak bardzo. Ale uprawiając je jako roślina dwuletnia cieszę się nimi teraz, gdy dookoła mało tak ślicznych i tak mocno pachnących kwiatów - o! a nie wspominam już o zapotrzebowaniu na wczesne miododajne rośliny dla wygłodniałych wiosna pszczół i trzmieli ;-)  







Zaczęło się to bardzo dawno temu w pewnym ogrodzie w Kent. Byłam tam dopiero od kilku tygodni i niewiele w ogóle wiedziałam. Chodziłam krok w krok za moją główna ogrodniczką Sue, która żywo gestykulując i ze wspaniałym południowo-afrykańskim akcentem uczyła mnie tylu ciekawych rzeczy ...  któregoś dnia zaczęła gorączkowo wymachiwać rękoma i krzyczeć KASZA! WE NEED WALLFLOWERS!!!  co??? Wallflowers to po angielsku właśnie laki wonne czy pachnące i totalna podstawa każdego szanującego się ogrodu w kwietniu oraz maju. No ale skąd się biorą? Ano w Anglii jesienią można kupić je dosłownie wszędzie - łącznie z supermarketami - w wiązkach po 10 jak jakiś chrust i posadzić sobie na rabacie lub donicy. Tak też zrobiłyśmy tej jesieni z Sue ... ale mi z głowy te laki wyjść nie chciały. 

Każdego roku uprawiałam własne i po przyjeździe do Polski zaczęłam eksperymentować z nimi w naszym klimacie. Teraz już wiem, że w ogóle się nie przejmują bardzo mroźnymi temperaturami (nawet do minus 20-kilka stopni), ale nie lubią zalegającego na liściach śniegu. Tak więc wysiewam w czerwcu na zagonach ich rozsadę i we wrześniu przesadzam do doniczek wielkości P9 lub P11. Stoją sobie w zacisznym miejscu i rosną aż do pierwszych porządnych śniegów - wtedy chowam je do nieogrzewanej szklarni - nie boja się mrozów, ale nie lubią tego ciężkiego i blokującego światło śniegu - i wiosną jak tylko ziemia się rozmrozi sadzę na rabatach lub do donic z powoli rosnącymi już narcyzami. Ot taki prosty przepis na kolorowa wiosnę. 






Już za chwilkę rozkwitną wszystkie laki (obie odmiany 'Vulcan' oraz 'Fire King') i tulipany. Będzie super - obiecuje fotki. Sama nie mogę się już doczekać ;-)

A w tych lakach poniżej, dla zmyłki mieszkają póki co śliczne tabliczki ceramiczne autorstwa mojej Joli Piekarz. Strasznie mi się podobają jej wyroby i zawsze z wizyty w Warszawie wracam załadowana przeróżnymi cudeńkami. Teraz w sklepie NaOgrodowej.pl te wszystkie tabliczki mają - 15%   ;-)  






Życzę wszystkim prawdziwie majowego tygodnia i nie zapominajcie o kiermaszu, przyjdźcie i cieszcie się naszym ogrodem,  wiosną i towarzystwem innych zielonych maniaków razem z nami! 




Jak zakładaliśmy OGRÓD ZIOŁOWY w żwirze ...

$
0
0


Cieszymy się wraz z roślinami i ptakami na każdy ciepły dzień tej wiosny, ale pogoda nas nie rozpieszcza. Jakimś cudem udało się postawić w sobotę nasz tunel foliowy (o tym innym razem) w słońcu i zacisznej atmosferze, ale już w niedzielę i poniedziałek przyszły jakieś wichury i chłód. Wczoraj trochę tropików .. a dziś co będzie?  




Nasz ogród ziołowy skończył właśnie roczek. Nie mogę się nadziwić jak pięknie rozrosły się rośliny i jak cudnie to wszystko wygląda już teraz. Jesienią dosadziłam trochę tulipanów botanicznych Tulipa chrysantha (ze sklepu Na Ogrodowej.pl) i mam nadzieję, że teraz każdej wiosny będzie ich więcej i więcej.  Zobaczcie jaka różnica od zeszłej wiosny:


Wiosna 2015

Wiosna 2014

W tym roku będzie kwitł arcydzięgiel litwor Angelica archangelica, którego sadzonki dostałam podczas pierwszych warsztatów w zeszłym roku - serdecznie dziękuje raz jeszcze!!!  Bardzo ciekawa roślina ... 







Uwielbiam ten ogród ziołowy. Czasami usiądę tam na ławce i nie mogę uwierzyć w ten otaczający mnie raj.  Podczas Wiosennego Kiermaszu Sadzonek w najbliższą niedzielę, na terenie tego cennego dla mnie skrawka ziemi odbędzie się wykład Kasi Baumgartner na temat zielarstwa i zaopatrzenia domowej apteczki. Zapraszam ;-)    





BUDOWA,  KWIECIEŃ 2014



Jak to zazwyczaj bywa - na początku był goły placek ziemi (kawałek za szklarnią i pomiędzy laskiem i warzywnikiem wydawał się perfekt) i nasze pomysły. Pogoda w kwietniu 2014-go jak widać o wiele lepsza niż tej wiosny brrrr 

Trzeba było zebrać materiały - bukszpany na żywopłocik odcinający cywilizowaną część ogrodu od leśnego ;-), obornik dla polepszenia struktury gleby - która generalnie jest spod budowy w roku 2011 ...






... a także dębowe belki na ścieżkę prowadzącą do ogrodu leśnego.  Na zdjęciach widoczna jest też ścieżka z kamienia polnego oraz inspekt ceglany - to Adrew zbudował na chwilę przed powstaniem ogrodu ziołowego. Okno do inspektu robi (nadal hehe) nasz stolarz Marcin i może nawet na dniach będzie zainstalowane ... tylko rok później ;-) ale to nic, Marcin jest tego wart.






Wiadomo - posadzenie żywopłotu czy ułożenie ścieżek i innych nawierzchni to pierwsze kroki przy tworzeniu (lub projektowaniu) ogrodu. Po wyznaczeniu tych granic wypełnianie reszty jest już przyjemną zabawą ...





Zanim jednak ruszymy na zakupy lub do szklarni po sadzonki ziół - trzeba przygotować glebę do sadzenia.  Rozplantowany na powierzchni ziemi obornik najpierw przekopaliśmy z glebą ...





... a potem zagęściliśmy butami i grabiliśmy do bólu - aż gleba wyglądała tak ...





... potem same przyjemności czyli wybór i aranżacja w terenie roślin ...




... i sadzenie ;-) 






Wszystkie rośliny podczas sadzenia dostały porcyjkę luksusu - wykopany widłami dołek, garść granulowanego kurzaka 'na teraz' oraz garść mączki rogowej 'na później' ... dokładne obejrzenie, rozluźnienie korzeni i ułożenie w dołku, podlanie obfite i po wsiąknięciu wody do gleby zasypanie. 






Jak to już bywa w naszej wiejsko-ogrodniczo-leśnej rodzinie wszyscy pracują razem, a Mazie nadzoruje ;-) oto kilka widoczków nieładu artystycznego podczas sadzenia ...








I teraz tylko cienka warstwa żwiru (otoczaków z lokalnej żwirowni) i nic nie pozostało jak czekać, aż ogród się zazieleni i zagęści. Zobaczcie na kolejnych zdjęciach jak zrobiło się tu pięknie w przeciągu zaledwie paru miesięcy ...





2 MIESIĄCE PÓŹNIEJ czyli CZERWIEC 2014





Wiele ziół oraz bylin, które spokojnie mogą się zakwalifikować jako zioła np. jeżówki i pysznogłówki pięknie kwitło już na początku lata. Cudnym dodatkiem do kompozycji były dziewanny omączone 'Mullein' i przepiękna bazylia purpurowa kwitnąca obficie aż do późnej jesieni. Ogórecznik raz posadzony - sam rozsiewa się, gdzie chce ;-) ... to samo z nagietkami i słonecznikami.






LIPIEC 2014





Przy ławeczce wkradły się rośliny typowo ozdobne, bez których w ogrodzie byłoby baaaaardzo nudno. Posadzone w donicach sezonowe piękności typu pelargonie, kocanki włochate i heliotropy. W dużej donicy kilka angielskich róż. 





Tak więc naprawdę polecam - kilka miesięcy od zera do oazy ... można mieć szybko tyle przyjemności z ogrodu i jeszcze w dodatku zioła są tak cenne w domowej apteczce, kuchni i podczas herbatki ze znajomymi. 




*****





Trzeci sezon karczochów.


I jeszcze kilka fotek z naszego ogrodu z tego tygodnia. Widać jak chłodna jest w tym roku wiosna - rośliny same nie wiedzą czy rosnąć czy może iść spać ... jakby się chciało kilku ciepłych dni ;-) 


Mięta rośnie z kardami ... to wszystko regularnie idzie na herbatę.

Szparagi 'na pietrze', a 'parter' jest dobry na szybkie plony tupu sałata rzymska odm. 'Little Gem'.

Na rabacie jeszcze tulipany ... ale za chwilkę rozkwitną purpurowe czosnki ozdobne odm. 'Purple Sensation' i białe wieczorniki damskie.

Wzdłuż płotku warzywnika szaleją pasternaki, a zza nich widać kilka cudnych laków odm. 'Vulcan'.

Ależ się niecierpliwie czeka na te pierwsze kwiaty lata na rabacie.

Nasz kolega dzięcioł zbiera nasiona słonecznika pod tunelem ;-)  

Nie ma jak wiosenne światło - wszystko jeszcze takie soczyste i młode ... za chwilę będzie dżungla.

Viewing all 126 articles
Browse latest View live